wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 24

"Śmierć jest łatwa, prosta. Życie jest trudniejsze."
- Stephanie Meyer "Zmierzch"


ŻYCIE 
Zastanawialiście się kiedyś nad tym czasownikiem? ( Żyć )
Jedni uważają je za dar od Boga, inni za przekleństwo.
Część ze wszystkich ludzi na świecie z uśmiechem wita nowy dzień, wstają rano rozpromienieni, ciesząc się kolejnym dniem życia. 
Inni natomiast przeklinają dzień w którym się urodzili jak i każdy kolejny, bardzo często dochodzi do tego, że błagają Boga by ich stąd zabrał, czyli odebrał im życie, proszą o to osobę, która to życie im podarowała. 
Inni są zdolni do tego, albo raczej zdesperowani, by samemu przerwać swoją linię życia.
Bez względu na to, czy wierzymy, że życie pochodzi od Boga, czy jest formą przypadku musimy zastanowić się nad ważną kwestią, Czy mamy rację winić ŻYCIE albo Boga, za to jak żyjemy - czy cierpimy, głodujemy, czy wręcz przeciwnie, wiedziemy szczęśliwe i bogate życie. 

Zastanawiałam się nad tym wiele razy, całe moje dotychczasowe życie jest serią cierpień, szczęśliwe chwile zdarzały się bardzo rzadko, więc cieszę się, że zapamiętałam większość z nich, by móc teraz je odtwarzać.
Bo moim wypadku, kiedy w parku znaleźli mnie Niall i Harry zastanawiałam się nad aspektem życia. Za każdym razem jak zamknęłam oczy, widziałam krew i ojca znęcającego się nade mną. Miałam ochotę umrzeć, nigdy więcej nie otworzyć oczu. Przeklinałam wszystko i wszystkich, Boga, życie, przeznaczenie, matkę, a nawet samą siebie za to, że w ogóle żyje, ale czy powinnam? Później, kiedy leżałam już na łóżku w domu chłopaków po tym jak Niall wyszedł, zastanawiałam się kogo tak na prawdę powinnam za to winić, ale odpowiedź przyszła do mnie dopiero, gdy Harry opowiedział mi swoją historię.
To nie jest wina życia, Boga ani mnie. Za to jak żyjemy, jak kierujemy swoją drogą życiową odpowiadamy MY. Nikt nie ma na sobie sznurków jak kukiełka w teatrze. Jesteśmy wolnymi ludźmi i to my decydujemy o tym jak żyjemy. Czy to wina małego dziecka, że matka zostawiła je na śmietniku zaraz po porodzie? Czy to wina człowieka, który jeździ na wózku, że nie ma nogi, bo został potrącony przez pijanego kierowcę na pasach? NIE! To wina tych drugich. To wina nas samych. To wina matki, bo nie ma w sobie tylu uczuć i  miłości, by móc obdarzyć nią małą istotkę, którą urodziła, to wina kierowcy, bo wsiadł po alkoholu za kierownicę. Za każdym razem to my sami odpowiadamy za to jak żyjemy. Może się zdarzyć wypadek, nieodpowiednie miejsce i czas. Ale to my o tym decydujemy. 
Tak jest i w moim przypadku. To nie jest wina moja, życia ani Boga, że mój ojciec to pozbawiony uczuć tyrań, który chce zabić swoją córkę, to jest jedynie jego wina. To on za każdym razem podnosi na mnie rękę, ja nic mu nie zrobiłam. Tak samo z Harrym i jego rodziną. To nie jest wina jego rodziny, że ich tutaj nie ma, to wina kierowcy, który wjechał w ich samochód, w tym przypadku to tamten kierowca tak pokierował swoim życiem, że pozbawił go innych ludzi. 

- Nad czym tak myślisz? - usłyszałam głos Harry'ego
- Nad życiem - spojrzałam na niego 
- Wybrałaś obszerny temat - zaśmiał się i wziął do ust kolejną łyżeczkę swojego ciasta
- Może trochę, tak jakoś wzięło mnie na rozmyślania - spuściłam głowę w dół, bo poczułam się lekko zawstydzona, teraz uzna mnie za wariatkę 
- To naturalna rzecz, też czasami muszę zamknąć się w swoich myślach - uśmiechnął się do mnie - chcesz spróbować? - zapytał podając mi kawałek ciasta na łyżeczce
- Pod warunkiem, że ty spróbujesz mojego - również się uśmiechnęłam
- Masz to jak w banku

- Wiem, że pewnie powiem to już któryś raz, ale dziękuje ci, że zabrałeś mnie w to magiczne miejsce i opowiedziałeś swoją historię, wiem, że na pewno nie było ci łatwo - odezwałam się, kiedy szliśmy już do domu
- Czasami dobrze jest się komuś wygadać - powiedział i spojrzał na mnie - Trzymanie w sobie swoich tajemnic może spowodować, że kiedyś pod ich naporem się załamiesz i nie będzie można już się z nimi uporać. Każdy z nas ma swoje lęki i demony jak to niektórzy mówią, ale nie ma nic złego w dzieleniu się nimi z kimś innym, po to jest nas tyle na świecie, aby się wspierać, znaleźć swoją bratnią duszę i móc razem dźwigać życie - skończył, ale nie patrzył na mnie
Czułam się dziwnie przez jego słowa, miałam wrażenie, że kierował je bezpośrednio do mnie, ale niby skąd miałby coś wiedzieć? 
- Pięknie powiedziane, mam kolejny powód by ci podziękować, dzisiaj wiele mądrych rzeczy mi powiedziałeś
- Do usług - zaśmiał się i ukłonił - Cholera! - krzyknął, kiedy spojrzał na zegarek - Chłopaki zaraz będą w domu - zaczęliśmy biec - Jak zobaczą, że nas nie ma, pomyślą, że pewnie cię zabiłem i własnie zakopuje
- Że co?! - zatrzymałam się i zaczęłam się śmiać, po chwili chłopak dołączył do mnie - Dlaczego mieliby tak pomyśleć
-  Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Może nadejdzie taki dzień, że ci powiem - uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko - A teraz chodź, bo na prawdę zadzwonią bo wojsko - zaczął biec, a ja śmiejąc się dołączyłam do niego.



---------------------------------------------------------------------
Wiem! Nic się w nim nie dzieje, ale i takie rozdziały mają być. Nie może być tak, że w jednym się poznają, a w drugim już ze sobą chodzą i się całują, tak więc spokojnie. Akcja rozwija się powoli. Mam nadzieję, że ten jakże krótki rozdział, bo długiej przerwie wam się spodoba. Nie wiem kiedy kolejny, postaram się napisać coś w weekend, ale na chwilę obecną mam pustkę w głowie i nie wiem co ma się dalej wydarzyć, więc JEŚLI MACIE JAKIEŚ POMYSŁY CO DO DALSZEJ HISTORII TO BĘDĘ BARDZO WDZIĘCZNA JEŚLI NAPISZECIE MI JE W KOMENTARZU, kto wie, może coś mnie zainspiruje i wykorzystam? W końcu to opowiadanie jest dla was i dzięki wam :) 
Przepraszam za błędy 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

poniedziałek, 27 października 2014

Powrót?

  Hej, witam was po dość długiej przerwie. Chciałabym wznowić to opowiadanie, ale nie wiem, czy jest jeszcze ktoś kto czeka i czytałby dalszą część. Jeśli okaże się, że nie ma już nikogo takiego to oczywiste jest, że wznawiać nie będę. Dlatego chciałabym was bardzo, bardzo prosić, aby KAŻDY KTO CZEKA I BĘDZIE CZYTAŁ - SKOMENTOWAŁ TEN POST, ZWYKŁYM SŁOWEM np.  JA
Dzięki temu będę wiedziała ile was zostało i czy powracać z tym opowiadaniem. Dziękuje :)
                                                         :D           SKOMENTUJ        :D                                                    

piątek, 8 sierpnia 2014

Nowe opowiadanie - Sezon 100 kłamstw

Hej, chciałabym was zaprosić na nowe opowiadanie o One Direction, a konkretniej o Harry'm i Louisie, ale nie jest to bromance.
Tytuł to "Sezon 100 kłamstw", prolog i pierwszy rozdział jest już dodane, mam napisane trochę do przodu, więc mam nadzieję, że skończę to opowiadanie, z waszą pomocą, myślę, że mi się uda :)
ŚMIERĆ - ŻYCIE
ZAUFANIE - ZDRADA
MIŁOŚĆ - NIENAWIŚĆ
NIEWINNOŚĆ - ZBRODNIA
PRAWDA - KŁAMSTWA
PRACA - HANDEL ŻYWYM TOWAREM
Czy miłość jest w stanie wszystko pokonać? Czy uczucie będzie na tyle silne, by mimo rozczarowań, bólu i SETKI kłamstw wytrwać i dać szansę na wspólne życie? Louis, czy Harry? Którego wybierze? Czy będzie ON gotowy wybrać miłóść i zrezygnować ze wszystkiego, narażając się nawet kosztem swego życia?
Tego dowiesz się czytając opowiadanie, które przepełnione jest kłamstwami, tajemnicami. Opowiadanie pełne uczuć, mafii, zbrodni i trudnych wyborów. Serdecznie zapraszam :)


Opowiadanie mówi o studentce, która na uczelni poznaje dwóch chłopaków, którzy mają swoją mroczną tajemnicę i sekrety. Mam nadzieję, że zajrzycie i będziecie czytać. 

LINK 

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 23


" Teraz już wiem, że naukowcy się mylą.
Ziemia jest płaska.
Wiem to, ponieważ zepchnięto mnie z jej krawędzi, choć przez 17 lat próbowałam się jej trzymać.
Próbowałam wspiąć się z powrotem, ale pokonanie grawitacji graniczy z cudem, kiedy nikt nie chce podać ci ręki."

                                           - "Dotyk Julii" Tahereh Mafi


* DEMI *

Przede mną rozpościerał się przepiękny widok. Staliśmy przed "wejściem" do jakby tunelu zrobionego ze splątanych gałęzie drzew. Już sam ten widok sprawił, że zakochałam się w tym miejscu.
- Dalej jest jeszcze magiczniej - usłyszałam głos Harry'ego, który po chwili złapał mnie delikatnie za przedramię i pociągnął w przód. Szłam powoli i napawałam się pięknem tego miejsca. Na końcu tego pięknego tunelu - kiedy już wyszliśmy na drugą stronę - stała altanka wokół której stały ławki. Cała altanka była porośnięta przeróżnymi kwiatami, które pięły się w górę i wiły wokół prętów, całość tego pięknego miejsca spowodowała, że poczułam się jakbym przeniosła się do innej krainy, tutaj na prawdę jest magicznie. 
- Cudownie - powiedziałam cicho, ale Harry i tak to usłyszał, wiedziałam to po jego uśmiechu - Jak znalazłeś to miejsce? zapytałam i usiadłam obok Harry'ego na ławce w środku altanki
- Dość długa historia - stwierdził po czym urwał różę, która rosła obok niego i zaczął się jej przyglądać
- Myślę, że mamy dużo czasu. Będzie ci lżej jak się wygadasz, wiem coś o tym - od razu powróciłam myślami do dnia, kiedy spotkałam po raz pierwszy Nialla, kilka dni później po raz pierwszy ktoś usłyszał całą moją historię i wtedy dopiero poczułam co to znaczy zrzucić z siebie ten ciężar
- Róża to był ulubiony kwiat mojej mamy i siostry - powiedział cicho i uśmiechnął się słabo, cały czas patrząc na kwiat. Nie chciałam się odzywać, chociaż bardzo mnie korciło, bałam się, że jeśli się odezwę to spłoszę go i nie będzie chciał opowiedzieć mi czegoś o sobie
- Na prawdę chcesz tego słuchać? - zapytał po raz pierwszy od kilku dobrych minut patrząc mi w oczy
- Tak - chłopak wziął głęboki wdech i zaczął mówić 
- Znalazłem to miejsce zaraz po tym jak dostałem telefon z policji. Byłem wtedy w szkole, siedzieliśmy razem z Louisem i Zaynem na stołówce czekając na Liama i grając w karty. Kiedy miałem już ogłosić to, że wygrałem usłyszałem swój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i odebrałem. W tej samej minucie co odebrałem, poczułem się jakby ktoś wyrwał mi serce, jakby ktoś wyrwał je i miażdżył na moich oczach. Policjant powiadomił mnie, że moi rodzice razem z moją siostrą i nienarodzonym bratem mieli wypadek samochodowy i... - wziął głęboki wdech - zginęli na miejscu. Spojrzałem wtedy na chłopaków, którzy z zaciekawieniem mi się przyglądali i uciekłem. Rzuciłem telefonem o ścianę za chłopakami i wybiegłem jak najszybciej mogłem. Wiesz jak ja się wtedy czułem? Złość, wściekłość i rozpacz ogarniały moje myśli i serce, które stało się puste. Biegłem przed siebie i czułem jak po mojej twarzy spływają kolejne łzy. Nie patrzyłem na nic, byłem tak wściekły, że chciałem jak najdalej uciec, zniknąć, pójść tam gdzie trafiła moja rodzina. Nie patrzyłem gdzie jestem, ani dokąd zmierzam, aż w końcu, zabrakło mi sił i usiadłem na jednej z ławek, które stały w miejscu dokąd dotarłem. Rozejrzałem się wokoło siebie i tak właśnie odkryłem to miejsce. - skończył swoją historię, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. 
Spojrzałam na niego i widziałam jak po jego twarzy spływają łzy, musiałam rozgrzebać tą smutną historię, a on teraz przeze mnie płacze. 
- Dlaczego chciałaś wiedzieć? - usłyszałam jego szept
- Wiesz, nie znam cię tak jak Nialla, nie jesteś mi tak bliski jak reszta, mało czasu ze sobą spędziliśmy, a chciałabym zacząć od nowa i cię poznać, myślałam, że dzięki temu dowiem się czegoś o tobie -odpowiedziałam cicho - Przepraszam, że przeze mnie przeżywasz to wszystko na nowo - spuściłam głowę na dół i czułam jak wyrzuty sumienia zaczynają mnie zżerać 
- Hej - poczułam jak swoją dłonią Harry chwyta lekko moją głowę i podnosi ją bym na niego spojrzała - Nic się nie stało, wiesz, że oprócz chłopaków do tej pory nikt o tym wszystkim nie wiedział? Jesteś jedyną osobą którą tu przyprowadziłem no i jedyną dziewczyną, która zna to co się stało. W sumie to dobrze było się wygadać - uśmiechnął się do mnie
- Nie jesteś zły? 
- Zły? Na co?
- Że musiałeś do tego wracać no i, że spowodowałam, że płakałeś
- Nie wiem, czy wiesz, ale łzy mężczyzny są bardzo szlachetne, nigdy nie żałuje łez, które spowodowane są wspomnieniami o mojej rodzinie, tylko to mi po nich pozostało, więc nie będę niczego żałował i nie jestem zły, ciesze się, że chciałaś coś o mnie usłyszeć, proszę - powiedział i podał mi kwiat róży - Idziemy coś zjeść? - zapytał, a ja odetchnęłam z ulgą, ponieważ bałam się, że teraz ja będę musiała opowiedzieć mu coś z mojej histori, a tego bym nie chciała. Jestem pełna podziwu dla Harry'ego i wdzięczna, że otworzył się przede mną, ale ja nie jestem jeszcze gotowa. Może kiedyś, na pewno, ale nie teraz
- Jestem za - uśmiechnęłam się i wstałam z ławki


.................................................................................................................................................
Za błędy i DŁUGOŚĆ PRZEPRASZAM, ALE JESTEM CHORA I MÓJ MÓZG NIE ZA BARDZO CHCE MYŚLEĆ.
Już zaczyna się coś dziać między Harry'm a Demi, więc mam nadzieje, że się cieszycie :) Teraz będzie już tylko więcej :)
PS, Chciałabym stworzyć bloga z recenzjami książek, ale nie wiem czy jest sens. Jak myślicie? Bylibyście za? 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 22

[Jade] :
What would you do? What would you say?
( Co byś zrobił? Co być powiedział? )
How does it feel? Pretend it's OK
( Jak się czujesz? Udaje, że jest dobrze )
My eyes deceive me, but it's still the same
( Moje oczy oszukują mnie, ale nadał jest tak samo )
Pretend it's OK
( Udaję, że jest dobrze )



[Perrie] :
I remember the day when we were out all night 
( Pamiętam dzień, kiedy wychodziliśmy na całą noc )

[Jade] :
I wish that I could the day back and tell you it's alright
( Chciałabym cofnąć dni i powiedzieć ci, że jest dobrze )

[Leigh-Anne] :
'Cause we all do the same thing, we just don't realise
( Bo my wszyscy zrobiliśmy te same rzeczy, których nie realizowaliśmy )

[Jade] :
That we're living on borrowed time
( Tak właśnie żyjemy na pożyczaniu czasu )

[All]
What would you do? What would you say?
( Co byś zrobił? Co byś powiedział? )
How does it feel? Pretend it's OK
( Jak się czujesz? Udaję, że jest dobrze )
My eyes deceive me, but it's still the same
( Moje oczy oszukują mnie, ale nadal jest tak samo )
Pretend it's OK
( Udaję, że jest dobrze ) 

[Leigh-Anne] :
I see the light that I'm chasing
( Widzę światło, które gonię )

[Perrie] :
A memory, but it's fading
( I wspominam, ale to jest żenujące )

[Jade] :
N' when it's gone I'll be waiting
( Kiedy odejdziesz, będę czekała )

[Jesy] :
Know when it's too late (know when it's too late)
( Wiem, kiedy jest za późno )

[Leigh-Anne] :
You chose the road that I'm walking
( Wybieram drogę, którą powinnam iść )

[Perrie] :
Now it's a soul that I'm caught in
( Teraz to dusza, którą łapie )

[Leigh-Anne] :
And you're not hearing when I'm calling,
calling your name.
( I nie słyszysz, kiedy wołam,
Wołam twoje imię ) 

[Perrie] :


One breath, one step, one life, one heart
Two words, two eyes, new begining new start
( Jeden oddech, jeden krok, jedno życie, jedno serce
Dwa słowa, dwie pary oczu, nowy początek, nowy start )

[All] :


Too neat, too narrow, too short, too wide,
I'm better with you here by my side
( Za czysto, za wąsko, za krótko, za szeroko,
Jest mi lepiej z tobą, kiedy stoisz przy mnie )

[All] :
What would you do? What would you say?
( Co byś zrobił! Co byś powiedział? )
How does it feel? Pretend it's OK
( Jak się czujesz? Udaję, że jest dobrze )
My eyes deceive me, but it's still the same
( Moje oczy oszukują mnie, ale nadal jest tak samo )
Pretend it's OK
( Udaję, że jest dobrze )

[Jesy] :
Nothing here, no one talking, knowing it's too late
( Nic tu nie ma, żadnej rozmowy, wiem, kiedy jest za późno )
But sometimes it can get so hard pretending it's OK
( Ale czasami ciężko jest udawać, że jest dobrze )

[Jesy & Jade] :
Nothing here, no one talking, nothings gonna change
( Nic tu nie ma, żadnej rozmowy, nic nie da się zmienić )
But sometimes it can get so hard
( Ale czasami jest ciężko )

[Perrie] :
Pretending it's OK
( Udawać, że jest dobrze )

[All] :
What would you do? What would you say?
( Co byś zrobił? Co byś powiedział? )
How does it feel? Pretend it's OK
( Jak się czujesz? Udaję, że jest dobrze )
My eyes deceive me, but it's still the same
( Moje oczy oszukują mnie, ale wciąż jest tak samo )
Pretend it's OK
( Udaję, że jest dobrze )




* DEMI *

-  Jesteś zwykłym śmieciem, nic nie wartym bachorem!! – krzyk mojego ojca rozniósł się po pustym domu, kiedy ja leżałam na marmurowej podłodze i próbowałam unikać jego ciosów – Dosyć, że mam problemy w pracy, problemy ze zdrowiem, problemy z twoją idiotyczną matką, to jeszcze Ty!! – krzyknął i mnie kopnął – Jesteś tylko problemem, żałuje, że się zgodziłem i cię nie oddałem, że w ogóle nie doszło do tej aborcji! A teraz muszę się z tobą użerać! Zapłacisz mi za to gówniaro! Zapamiętasz mnie, nawet po śmierci!!! – podniósł rękę i…
Z mocno bijącym sercem i zlana potem natychmiastowo podniosłam się z łóżka. Zaczęłam sprawdzać swoje ręce i dotykać twarzy, czy aby jest cała, po chwili zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu i z ulgą odkryłam, że był to koszmar, tyle, że koszmary na ogół nie są prawdziwe, a to co mi się śniło, przeżyłam i to nie tak dawno, zaledwie 3 lata temu. Po tym wydarzeniu nie chodziłam do szkoły przez miesiąc i cały czas byłam zamknięta w pokoju, bo ojciec nie chciał, by ktokolwiek mnie zobaczył. Uświadomił mi, że byłam dla niego tylko problemem, ciężarem, że się niepotrzebnie urodziłam i za to właśnie przez cały czas płaciłam

Kiedy mój oddech się unormował, a ja się uspokoiłam zdałam sobie sprawę, że już jest ranek, a ja siedzę na łóżku, na którym spałam, najwyraźniej Niall przeniósł mnie, kiedy zasnęłam. Usiadłam na brzegu łóżka i opuściłam nogi na pokrytą zdartymi i wyblakniętymi panelami podłogę. Ponieważ był dzień, a przez okno wpadało światło słoneczne mogłam swobodnie rozejrzeć się po pokoju. Jak już wcześniej udało mi się dojrzeć po prawej stronie od łóżka stał stolik, mała szafa, której drzwiczki z jednej strony groziły zerwaniem i średniej wielkości okno, kiedy spojrzałam w lewo doznałam szoku - pokój po tej stronie był całkowicie pusty, jeśli nie licząc podrapanych drzwi - prawdopodobnie przez kota - i małej szafki z lampką. 
Ten pokój wyglądał jak całkowite przeciwieństwo mojego. Kiedy spojrzałam na sufit, dostrzegłam kilka zalanych miejsc co świadczyło o tym, że dach nie był szczelny. Wygląd tego pomieszczenia wprawił mnie w niemały szok, nigdy nie byłam w takim miejscu, zawsze myślałam, że każdy człowiek ma przyzwoity domek, czy mieszkanie i ma w nim wszytko, oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że są ludzie biedniejsi, ale nigdy nie pomyślałam, że kogoś pokój może tak wyglądać. Byłam ciekawa jak wygląda reszta domu, dlatego, wstałam z łóżka, doprowadziłam swoje ubranie do jakiegoś wyglądu  i skierowałam się do drzwi.

* HARRY *

- Więc co robimy? - spytał Zayn, kiedy opowiedzieliśmy niewtajemniczonym Liamowi i Louisowi całą historię związaną z Demi
- Nie wiemy o niej zbyt dużo, jedyne czego jesteśmy pewni to tego, że potrzebuje pomocy, bo jeśli by jej nie potrzebowała to by nie próbowała  się zabić, to kolejny raz, kiedy widzimy, że coś się dzieje. - powiedział Louis
- A naszym obowiązkiem jest zareagować na te błagania o pomoc, nie są one bezpośrednio skierowane do nas, ale tak jak powiedział Louis ona potrzebuje naszej pomocy - dokończył Liam
- Nie mamy zbyt luksusowych warunków mieszkalnych, sami wiążemy ledwo koniec z końcem, a wypłatę dostaniemy dopiero pod koniec miesiąca, ale sądzę, że tej dziewczynie to nie przeszkadza - podjął temat Louis
- Trochę udało nam się jej poznać w szpitalu i uważam tak samo Lou. Według mnie jest całkiem sympatyczną osobą i bardzo ciepłą, jest jedynie zagubiona - odezwał się Zayn 
- Dziewczyna zostaje, to postanowione, ale nie możemy zostawić jej samej, idziemy do szkoły, a my z Liamem później do pracy
- Ja mogę zostać - wyrwał się Niall
- Tak myślałem, że się zgłosisz Niall, ale nie możesz - odpowiedział mu Liam
- Słucham?! 
- Jesteś zagrożony z 5 przedmiotów młody, nie możesz teraz opuszczać lekcji, musisz się wziąć za naukę 
- To może ja zostanę - zgłosił się Zayn
- A ty przypadkiem nie masz dzisiaj jakiegoś zaliczenia?
- Nooo... - zaczął Zayn
- Ja zostanę - odezwałem się 
- Ty? 
- Tak, ja nie jestem zagrożony, nie pracuję, nie mam żadnego egzaminu ani zaliczenia, a moje oceny są względne
- To dobre argumenty
- W takim razie Harry zostaje z Demi, a my idziemy - podjął decyzję Lou
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale" Niall, idziemy, już - powiedział Louis i po chwili wypchnął blondyna za drzwi - Tylko proszę cię Harry, bądź miły i zachowuj się - zwrócił się do mnie
- Tak tak, przecież mnie znasz
- I właśnie dlatego się boje
- Oj daj spokój, nic się nie stanie
- Mam nadzieję
- No, a jak wiesz "Nadzieja matką głupich", a teraz idź już - teraz to ja go wypchnąłem i zamknąłem za nimi drzwi

Usiadłem na kanapie w dużym pokoju i włączyłem radio, wziąłem książki i zacząłem odrabiać jakieś zadania czekając na dziewczynę. Kiedy zegar wskazywał godzinę 9, zacząłem zastanawiać się, czy Demi już się obudziła, ale na odpowiedz nie musiałem długo czekać. Kiedy głowiłem się nad którymś już zdaniem z matematyki, usłyszałem kroki na schodach, odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę, która stała na ostatnim schodku i nie wiedziała, czy zejść, czy może się wycofać i z powrotem uciec na górę. Widziałem jak z niepokojem rozgląda się po pomieszczeniu 
- Możesz zejść, jestem tylko ja, reszta w szkole - odezwałem się i wstałem z kanapy
- Umm, ja....
- Jesteś głodna? - zapytałem widząc dalsze zakłopotanie na twarzy dziewczyny
- Trochę - odpowiedziała
- To chodź - powiedziałem i skierowałem się do kuchni oglądając się, czy blondynka za mną idzie
- Proszę, może to nie jest jakieś wykwintne danie, czy coś, ale mamy tylko to, powinnaś zaspokoić swój głód- powiedziałem, kiedy stawiałem przed nią talerz z kanapkami
- Dziękuje - odpowiedziała i usiadła na jednym z krzeseł
- To ja cię zostawię, byś mogła spokojnie zjeść, będę tam - pokazałem na kanapę i odszedłem zostawiając dziewczynę w kuchni
Po ok. 20 minutach usłyszałem wodę lejącą się z kranu w kuchni, więc wstałem i skierowałem się do tego pomieszczenia.
- Zostaw to, ja pozmywam - powiedziałem podchodząc do dziewczyny, kiedy ta lała płyn do mycia naczyń na gąbkę
- Nie, ja to zrobię. Zjadłam, więc chcę po sobie posprzątać, chociaż tyle mogę zrobić
- Niech ci będzie - zaśmiałem się cicho na widok jej uporu - Jak się czujesz? - zapytałem, kiedy już wycierała ręce
- Dobrze, jest znacznie lepiej niż było wczoraj, dziękuje - odpowiedziała, ale ja widziałem w jej oczach, że słowa te są kłamstwem, może i czuje się lepiej, ale nie jest to "dobrze". Jestem pewny, że dziewczyna nie mówi mi całej prawdy
- Cieszę się - odpowiedziałem kłamiąc - Chodź - zwróciłem się do niej i skierowałem do salonu - Może chcesz gdzieś wyjść? Świeże powietrze dobrze nam zrobi - zaproponowałem
- To, to dobry pomysł - usłyszałem
- Może chcesz się jakoś przebrać? Nie mamy tutaj dziewczyńskich ciuchów, ale jestem pewny, że jakaś bluzka i bluza, któregoś z nas będzie na ciebie dobra.
- Nie... - dziewczyna zaczęła protestować
- Jest chłodno na dworze, zmarzniesz
- Niech będzie - odpowiedziała, a ja uśmiechnąłem się lekko ze swojego zwycięstwa
- To poczekaj tutaj chwilkę - powiedziałem i poszedłem na górę

* DEMI *

Harry zniknął na górze, więc miałam chwilę czasu, by przyjrzeć się bliżej temu salonowi. Tak samo jak reszta domu, był strasznie ubogi w meble. Stała tu tylko szara kanapa, lampa i dwie szafki, na których stały ramki ze zdjęciami. Podeszłam do niej i wzięłam do ręki jedną ramkę. Zdjęcie przedstawiało Harry'ego i zapewne jego rodzinę, ponieważ dwie kobiety na zdjęciu były bardzo podobne do chłopaka. Oprócz nich był również mężczyzna, który zapewne był ojcem Harry'ego. Miałam już brać do ręki kolejną ramkę, kiedy usłyszałam jak drzwi na górze się zamykają. Odeszłam więc od szafki i usiadłam na kanapie.
- Proszę - usłyszałam głos chłopaka i podniosłam się. Harry trzymał w ręce czarną bluzkę i takiego samego koloru bluzę z kapturem.
- Dziękuje - odpowiedziałam i wzięłam ciuchy - Pójdę się przebrać

- Masz już pomysł, gdzie się przejdziemy? - zapytałam, kiedy razem z Harry'm szliśmy chodnikiem
- Tak, pokaże ci jedno magiczne miejsce
- Magiczne?
- Tak
- Dlaczego uważasz, że jest ono magiczne?
- Ponieważ pomaga pomyśleć, podjąć decyzję no i to miejsce jest przepiękne, spodoba ci się
- Pozwól, że ja to ocenię - uśmiechnęłam się lekko
- Proszę cię bardzo - odpowiedział i zaśmiał się

- I jak ci się podoba? Jest magiczne? - padło pytanie z ust Harry'ego, a ja nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa



.......................................................................................................................................................
Taki.....nijaki, powiedzmy sobie szczerze, ale i takie muszą być. Jak na razie nic się nie dzieje, ale w kolejnym już coś będzie się działo i będzie niespodzianka. Mam nadzieję, że czytacie nadal to opowiadanie i będziecie czytać, bo bardzo mi zależy na tym :) Jak wam sie podoba nowy szablon? Mam jeszcze jeden, ale tamten jest z Demi jako blondynką. Który wolicie?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Za błędy przepraszam

środa, 21 maja 2014

CZERWIEC

    Podjęłam już decyzję, ale za nim wam ją ogłoszę chciałabym:
Po pierwsze: Podziękować za to, że wyraziliście swoją opinię i pomogliście mi podjąć decyzję
Po drugie: Podziękować za to, że czytacie to opowiadanie i nie opuściliście go,- nadal jesteście ze mną, za co wam bardzo, bardzo dziękuje
Tak więc: OGŁASZAM, ŻE TO OPOWIADANIE ZOSTAJE ZAWIESZONE DO 22 CZERWCA
Dziękuje, że jesteście :) I mam nadzieję, że będziecie, kiedy dodam kolejny rozdział w czerwcu.
Pozdrawiam was i do "zobaczenia" w czerwcu :)


niedziela, 18 maja 2014

Problem - nie omijaj

Mam pewien problem, a z zasadzie wyrzuty sumienia dotyczące tego jak was zaniedbuje. Sami pewnie już zauważyliście jak rzadko pojawiają się rozdziały.
Wynika to głównie z braku czasu, weny i jak i małych problemów w moim życiu osobistym. Zbliża się koniec roku i nauczyciele jak jakby się zmówili zaczęli zasypywać nas sprawdzianami i kartkówkami - sami wiecie pewnie jak to jest, dlatego...
Zwracam się do was z pytaniem:
Wolelibyście gdybym zawiesiła bloga, gdzieś tak do 15 czerwca ( rozdziały wtedy pojawiały, by się regularnie, bo oceny już wtedy wystawione, a ja miałabym czas, by pomyśleć nad historią i w wordzie popisać może trochę do przodu),czy zostawić tak jak jest i rozdziały mają pojawiać się co dwa, trzy tygodnie? 
Mam okropne wyrzuty sumienia tym jak was bardzo zaniedbuje, ale na niektóre rzeczy ja nie mam wpływu, przepraszam was bardzo mocno, i uwierzcie mi, że gdybym mogła to dodawałabym rozdziały co dwa dni, byście tylko byli zadowoleni, ale nie mogę.
Decyzję podejmujecie wy - czekam do środy ( 21 maja ) - rozdział i tak pojawiłby się pewnie dopiero w ten dzień.
Proszę o to byście to wy podjęli decyzję, ponieważ bez was to opowiadanie nie będzie istniało, nie ma czytelników - nie ma opowiadania, dlatego chciałabym żebyście byli, czytali, a ja będę pisać.
Czekam na waszą decyzję.
Pozdrawiam i przepraszam jeszcze raz z całego serca.

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 21

" Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego co robisz."

*DEMI*

  Kiedy podniosłam swoje ciężkie powieki i otworzyłam oczy od razu poczułam pulsujący ból w głowie. Podniosłam rękę i złapałam się za głowę, ale to tylko wywołało kolejny ból - tym razem w ręce. Jęknęłam cicho z bólu jaki ogarnął moje ciało i spojrzałam na swoją rękę, gdzie miałam owinięty bandażem nadgarstek, w tym samym momencie powróciłam myślami do wydarzeń sprzed momentu, kiedy świat ogarnęła ciemność. Usłyszałam niedaleko siebie skrzypienie, więc odwróciłam szybko głowę w stronę skąd dochodził dźwięk. Było ciemno w pomieszczeniu, w którym teraz przebywałam, a mój wzrok nie przyzwyczaił się całkowicie do ciemności, więc nie potrafiłam stwierdzić co lub kto to był. Czułam jak moje serce zaczyna szybciej bić ze strachu. Nie wiem, gdzie teraz jestem, ani u kogo. Pamiętam Nialla i Harry'ego, którzy znaleźli mnie w parku, więc możliwe, że jestem teraz u nich, ale równie dobrze mógł mnie ktoś porwać i pobić chłopaków, albo co gorsze - mój koszmar mógł się spełnić i znalazł mnie mój ojciec, a ja teraz jestem w jakiejś komórce, czy piwnicy, a on zaraz zejdzie i pośle mnie do grobu. W mojej głowie pojawiało się coraz więcej czarnych scenariuszy i myśli, które tylko potęgowały mój strach. Powiedzmy sobie szczerze - zaczęłam panikować. Nawet ból ręki, czy głowy w tej chwili mało mnie obchodził. Usiadłam na łóżku - tak mniemam, że to łóżko - na którym leżałam i przysunęłam się bliżej ściany o którą się oparłam. Spojrzałam w drugą stronę - inną niż ta skąd pochodził dźwięk - i zaczęłam się rozglądać. Jak już wspomniałam ciemność i niedostosowany wzrok mi to utrudniały, ale udało mi się zobaczyć, gdzie jest okno zasłonięte do połowy roletą, małą szafkę i stolik. Kiedy tak analizowałam tę stronę pokoju, usłyszałam obok siebie, ale nie tak bardzo blisko czyiś spokojny i cichy głos.
- Demi - powiedział, a ja mogłabym przysiąc, że znam ten głos, ale teraz z powodu strachu i zdenerwowania nie potrafiłam odróżnić do kogo on należał - To ja Harry, nie bój się - zapalił małą lampkę, a ja czułam ogarniającą mnie ulgę - Jak się czujesz? - padło pytanie z jego ust, ale ja nie chciałam na nie odpowiadać. Nie znałam go zbyt dobrze, prawie w ogóle, by móc szczerze odpowiedzieć na to pytanie. Nie zrozumiał by, gdybym powiedziała: "  Fizycznie może być, ale psychicznie czuję się jakby ktoś przejechał po mnie walcem i kilka razy wrzucił do betoniarki, czy jednym słowem - do dupy." Uważam, że uznałby mnie za idiotkę, czy wariatkę, więc wolę nic nie mówić. 
- Ok, domyślam się, że nic mi nie powiesz, więc zawołam Nialla - powiedział, kiedy z moich ust nie padała odpowiedz na jego pytanie. Nie wiem, czy mi się wydawało, czy nie, ale zdaje mi się, że usłyszałam w jego głosie zawód, smutek, co spowodowało lekkie wyrzuty sumienia w mojej osobie. 
- Dobrze - powiedziałam cicho, kiedy chłopak łapał już za klamkę, by wyjść.
- Słucham? - odwrócił się do mnie
- Czuję się dobrze, dziękuje - odpowiedziałam znowu, ale nieco głośniej.
Postanowiłam odpowiedzieć na jego pytanie częściowo zgodnie z prawdą, było mi głupio, że chłopak siedział ze mną, gdy ja tutaj leżałam - przynajmniej tak sądzę, po tym, że był tutaj kiedy się obudziłam - a ja odwdzięczam mu się milczeniem i ciszą, to by było nie w porządku. 
- Cieszę się - odpowiedział i wyszedł, ale ja dzięki smudze światła wpadającej z korytarza przez uchylone drzwi, zauważyłam na jego twarzy lekki uśmiech co utwierdziło mnie w tym, że dobrze zrobiłam. 

*HARRY*

Po wyjściu z pokoju, na mojej twarzy nadal widniał lekki uśmiech. Co prawda, dziwnie się z tym czułem, bo w zupełności nie wiem dlaczego jej odpowiedz spowodowała taki stan rzeczy, ale mało mnie to w tej chwili obchodzi. Możliwe, że było to spowodowane tym, że jeśli odpowiedziała na moje pytanie, to przekonuje się do mnie, a to tylko zbliża mnie to końca mojego planu i zaspokojenia mojej ciekawości. Gdyby nie odpowiedziała nie byłbym zły, potraktowałbym to za coś normalnego w takiej sytuacji, bo przecież prawie w ogóle jej nie znam, ale jeśli odpowiedziała - potraktuję to jako znak. Mój plan niedługo dobiegnie końca, ale żeby to się udało muszę wdrożyć do swojego życia część pierwszą mojego planu, ale to dopiero jutro - teraz muszę iść po Nialla. 

* DEMI*

Siedziałam nadal na łóżku, kiedy drzwi od pokoju się ponownie otworzyły. Spojrzałam w tamtą stronę i od razu zauważyłam Nialla. Chłopak bez słowa podszedł do mnie, usiadł obok na łóżku i zrobił to, czego chyba teraz najbardziej potrzebowałam - przygarnął mnie do siebie i przytulił. Odsunęłam od siebie koc i usiadłam na kolanach Nialla mocniej się w niego wtulając. Kiedy czułam ciepło bijące z jego ciała z moich oczu poleciały łzy. 
- Niall? Co ja teraz zrobię? - powiedziałam cicho płacząc
- Cii, nie myśl teraz o tym - usłyszałam jego głos przy swoim uchu
- Ale, ale nie mam gdzie wrócić, nic już nie mam 
- Mała, masz mnie, chłopaków, dasz radę, my damy radę, musisz się teraz uspokoić, rano o tym wszystkim pogadamy, teraz się musisz uspokoić, albo jak chcesz to się wypłacz, jestem tutaj, z tobą i nigdzie nie mam zamiaru odchodzić - powiedział patrząc w moje zapłakane oczy, a ja rozpłakałam się bardziej i  jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Jego słowa uświadomiły mi, że jeszcze nigdy w życiu nikt nie okazał mi takiej troski jak on, nie doświadczyłam czegoś takiego od nikogo, a zwłaszcza od swojego ojca. Osoby, która od urodzenia powinna mi taką troskę i miłość okazywać na każdym kroku.
Po chwili, kiedy już się trochę uspokoiłam, odsunęłam się od Nialla i usiadłam obok. 
- W porządku? - zapytał, kiedy podniósł mój podbródek, bym mogła spojrzeć w jego oczy
- Tak - odpowiedziałam cicho
- To ja zaraz wrócę, wiem co teraz poprawi ci humor - uśmiechnął się lekko i wyszedł.

***

Po wyjściu Nialla po policzkach poleciały mi kolejne łzy. To nie były oznaki kolejnej fali płaczu, bo tego miałam już dość, po prostu te łzy musiały jeszcze znaleźć swoje ujście. Podciągnęłam kolana pod brodę i objęłam rękoma. Oparłam głowę o kolana i zaczęłam cicho się modlić, stwierdziłam, że bez tego nie dam rady się uspokoić - musiałam uspokoić swoje galopujące myśli, które co chwila powodowały zamęt w mojej głowie i serce, które biło w szaleńczym tempie. Jeśli obecność Nialla spowodowała, że potrafiłam choć odrobinę się uspokoić to zwierzenie się komuś spowoduje, że będę mogła choć na chwilę przestać o tym wszystkim myśleć. Podczas tej cichej czynności usłyszałam delikatne pukanie w szybę. Zaprzestałam swojej czynności i zaczęłam wsłuchiwać się w ten odgłos. Zauważyłam, że po szybie spływają krople deszczu. Zeszłam z łóżka i podeszłam do okna, by je całkowicie odsłonić. Usiadłam na parapecie, przykrywając się kocem i oparłam głowę o zimną szybę. Otarłam spływające po policzkach łzy i ponownie zaczęłam cicho się modlić, zwierzając się Bogu, uznałam, że deszcz to znak, że Bóg widzi mój ból i dzieli go ze mną. Wpatrując się z spływające krople zaczęłam się uspokajać. 

................................................................................................................................................................
To jak? W następnym plan Harry'ego wchodzi do obiegu! Jak myślicie na czym będzie on polegał?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ








poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 20

" Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza."
                                                                         - Becca Fitzpatrick "Szeptem"


* HARRY *

Odchodząc od Nialla i Demi poczułem lekkie wątpliwości. Stanąłem, odwróciłem się i wpatrywałem w nich. Po chwili jednak moje nogi podjąły szybciej decyzje niż mój umysł i ruszyłem z powrotem do przyjaciela.
- Daj, pomogę ci - powiedziałem do blondyna i wziąłem od niego kawałek podartej mojej bluzki. Chwyciem delikatne rękę dziewczyny i zacząłem zawiązywać krwawiący nadgarstek
- Powinnyśmy wezwać pogotowie - powiedziałem
- Nie!! - krzyknęła dziewczyna
- Nie ma "Nie" dziewczyno, straciłaś zbyt dużo krwi - starałem się mówić opanowanym głosem, chociaż irytacja zaczynała wypływać na powierzchnię
- Nie, błagam, ja nie chcę tam wracać - usłyszałem ponownie jej głos
- W takim razie zawieziemy cię do domy, pewnie twoi rodzice się martwią - z chwilą, kiedy wypowiadałem te słowa poczułem jak dziewczyna się spina, spojrzałem na nią i ujrzałem w jej oczach strach, taki sam jak wtedy w szpitalu, chciała coś powiedzieć, ale jej warga zaczęła drżeć i widać było, że dziewczyna jest przerażona co tylko jeszcze bardziej wzmogło moją ciekawość
- Harry ma rację, powinniśmy zabrać cię do szpitala, ale wiem, że nie chcesz tam wracać, więc może zabierzemy ją do nas? - zapytał Niall
- Słucham?! Ty siebie słyszysz Niall? Ona straciła dużo krwi i powinna zostać pod opieką lekarzy, a nie pod opieką 5 w ogólę nieznających się na pierwszej pomocy głupków
- Harry proszę - powiedział cichym głosem Niall. Spojrzałem na niego, a po chwili na zapłakaną blondynkę i byłem rozdarty. Jedna moja strona chciała zawieść ją do szpitala i po raz kolejny zostawić, bo czuję jakbym zajmował się pięcioletnim dzieckiem, które potrzebuje non stop uwagi, a z drugiej strony jej historię mnie zaciekawiła i możliwe, że zabierając ją do nas moja ciekawość zostanie zaspokojona.
- Zadzwonię do Zayna - powiedziałem i wyjąłem telefon z kieszeni

- Demi?! Co ci się stało?! - to były pierwsze słowa jakie wypowiedział Zayn, kiedy do nas przyjechał
- Nie teraz stary, pogadamy w domu - powiedziałem do niego. Wiedziałem, że on wie co się na prawdę stało, nie był głupi zwłaszcza, że kiedyś ja robiłem to samo i to on zawsze mnie znajdował.
Podczas, kiedy gadałem z Zaynem o Louisie i Liamie, kątem oka starałem się zauważyć co robi Niall i Demi. Blondynka z trudem zaczęła wstawać z ławki, a kiedy to już zrobiła i odtrąciła pomocne ramię Nialla zaczęła się osuwać na ziemię. Razem z Zaynem natychmiast do nich dobiegliśmy.
- Straciła przytomność, zabieramy ją do domu - powiedziałem i zacząłem brać na ręce dziewczynę
- Do domu?! Ona musi jechać do szpitala - krzyknął Zayn
- Pojedziemy do domu, a ja mam pomysł - powiedział Niall 

Kiedy dojechaliśmy już do domu, ponownie położyłem dłoń na czole leżącej mi na kolanach dziewczynie. Jej skóra była blada, a czoło zimne i z minuty na minutę jej stan się pogarszał. Nie jestem lekarzem, ale wiem, że jest mocno osłabiona, powinniśmy zawieść ją do szpitala, a nie do naszego domu!
Wziąłem osłabioną dziewczynę na ręce i wszedłem do domu, gdzie położyłem ją w jednym  pokoi. Jej ciało było pozbawione ciepła, całkowicie wiotkie i bez żadnej kontroli.
- Zaraz wracam! - krzyknął Niall i wybiegł z domu, a ja w tym czasie razem z Zaynem zmieniliśmy Demi opatrunek. Po niecałych 10 minutach Niall wrócił do domu, ale nie sam...
Wszedł do pokoju razem z mężczyzną, który miał na oko z 60 lat. Mężczyzna wszedł do środka, postawił na podłodze swoją walizkę i wyciągnął ku nam swoją dłoń.
- Witam! Nazywam się Andrew Robertson i jestem prywatnym lekarzem, ale spokojnie nie musicie się martwić, jestem również przyjacielem taty Nialla i obiecałem mu, że jeśli jego syn będzie potrzebował pomocy to natychmiast mu pomogę, nie wezmę od was żadnych pieniędzy - zaczął mówić, kiedy razem z Zaynem spojrzeliśmy na siebie ze strachem w oczach. Wiemy jak drodzy są prywatni lekarze, a my nie mamy zbyt dużo pieniędzy, od kiedy chłopaki poszli do pracy może i trochę się polepszyło, ale i tak jest ciężko.
- To co się stało? Niall opowiadał mi co nieco po drodze, ale był tak przejęty i mówił jeszcze szybciej niż zazwyczaj, że i tak mało z tego zrozumiałem - zwrócił się do nas doktor Andrew i podszedł do leżącej dziewczyny, a kiedy to zrobił my zaczęliśmy na zmianę mu wszystko opowiadać


- Stosujcie się chłopcy do tego co wam powiedziałem, a niedługo stan dziewczyny się poprawi, powinniśmy zawieść ją do szpitala, lecz zrobię dla was wyjątek, musicie mi tylko odpowiedzieć na jedno pytanie, co to za siniaki na jej ciele? - kiedy padło to pytanie z ust doktora zauważyłem, że Niall - tak samo jak wcześniej Demi na wieść o rodzicach - się spiął.
- Siniaki? Demi jest straszną fajtłapą i wpada na wszystko, to pewnie od tego - jego słowa były tak żałosne i nieprawdopodobne, że od razu wiedziałem, że kłamie, a jeśli ja to wiedziałem to taki wyszkolony lekarz również, ale z uwagi na Nialla lekarz najwidoczniej nie chciał drążyć tego tematu, czego osobiście żałuję.  Po jakiś 20 minutach, kiedy skończyliśmy rozmawiać doktor Andrew wyszedł z naszego domu, a my padliśmy zmęczeni w salonie na starej kanapie.
- Idź się przespać, jesteś zmęczony i musisz odpocząć - powiedziałem do blondyna, który przysypiał
- Nie! Pójdę do Demi - powiedział i zaczął wstawać
- Niall! Ledwie stoisz na nogach, potrzebujesz odpoczynku, jak tak bardzo chcesz to ja pójdę i będę jej pilnował
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale", masz iść i odpocząć - powiedziałem stanowczym głosem, co podziałało i po chwili Niall poszedł do siebie, a ja wstałem i kiedy już wziąłem z kuchni butelkę wody skierowałem się do pokoju, w którym leżała blondynka

Kiedy wszedłem do pokoju i spojrzałem na leżącą dziewczynę odetchnąłem z ulgą. Jej skóra nabrała kolorów, a rany, które zostały opatrzone przez doktora wyglądały o wiele lepiej. Doszedłem do niej i położyłem dłoń na jej czole, tak jak myślałem temperatura jej ciała wzrastała co oznaczało, że Demi wraca do nas. Usiadłem obok łóżka, wziąłem jakąś starą książkę z półki i zacząłem czytać dla zabicia czasu, ale nie zdążyłem przebrnąć przez pierwszy rozdział, kiedy poczułem jak kraina snu wzywa mnie do siebie.

..........................................................................................................................................................
PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! Za to jak beznadziejny jest rozdział i za to, że musieliście tak długo czekać. Mam małe problemy i nie miała czasu napisać czegokolwiek, a na dodatek doszło brak weny i tego czegoś, że nie dawałam rady, ale w końcu zmusiłam się i coś napisała. Nie wiem, kiedy następny rozdział. Postaram się zmusić i zrobić co w mojej mocy, by napisać go i dodać w piątek, albo w sobotę, ale nic nie obiecuje. PRZEPRASZAM RAZ JESZCZE.

poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 19

"Nigdy nie przepraszaj za to, że żyjesz."

* NIALL * 

- Harry? Jesteś mi potrzebny - zwróciłem się z mocno bijącym sercem do przyjaciela po drugiej stronie
- Niall? Jasne, gdzie jesteś? 
- W.... Pod szpitalem - tej wiadomości bałem się najbardziej mu przekazać
- Szpitalem? Ok, zaraz będę, nie ruszaj się stamtąd - powiedział i się wyłączył, a ja w duchu mu dziękowałem, że mimo wszystko o nic nie pytał. To się nazywa przyjaciel. 

Po ok. 15 minutach czekania zauważyłem jak z autobusu wysiada Harry. Podszedłem do niego szybkim krokiem z pewnością, że to co mu zaraz powiem i o co go poproszę nie zmieni jego chęci pomocy mi i nie wsiądzie z powrotem. 
- Co się stało? - zapytał
- Musisz mi pomóc - odpowiedziałem zdenerwowany
- To już wiem Niall, ale powiedz w czym. Może najpierw usiądź i weź głęboki wdech. Musisz się uspokoić, nie pomogę ci nawet jeśli bardzo bym chciał jeśli nie będę wiedział o co chodzi. Domyślam się, że pewnie chodzi o Demi? - zapytał, a ja przytaknąłem głową i wziąłem głęboki wdech, by uspokoić swoje nerwy. 
- Wypisali ją ze szpitala - powiedziałem i spojrzałem na niego
- To chyba dobrze - odpowiedział i usiadł obok mnie. Doskonale wiedziałem, że jest zdezorientowany, przecież nie wiedział tego co ja.
- Tak, znaczy nie. Z jednej strony to dobrze, z drugiej źle - zacząłem się motać w mojej wypowiedzi, bałem się, że w wyniku nerwów powiem jakiś sekret, którym obdarzyła mnie Demi i będę tego żałował - Chodzi o to, że ona nie ma gdzie wrócić - musiałem być z moim przyjacielem szczery, musiałem mu powiedzieć chociaż część prawdy, by zrozumiał i mi pomógł. Spojrzałem na niego i od razu z jego twarzy mogłem wyczytać szok i zdezorientowanie.
- Nie wiesz gdzie ona jest i teraz chcesz żebym pomógł ci jej szukać?
- Tak
- To wstawaj, idziemy na poszukiwania - zwrócił się do mnie i wstał z ławki. 
Patrzyłem się na niego z szokiem wymalowanym na twarzy i pytaniem "Kim jest ten lokaty człowiek?". Harry z natury jest bardzo ciekawski, wiec to, że nie drążył dalej tego tematu związanego tym bardziej z osobą której nie lubi jest bardzo, bardzo dziwne. Zapewne w tym momencie wyglądałem jak ryba wyciągnięta z wody, która otwiera i zamyka swoją buzię
- Idziesz? Chcesz ją znaleźć, czy nie? - ponowił pytanie, a ja się otrząsnąłem z pierwszego szoku.
- Jasne - wstałem z ławki i zaczęliśmy poszukiwania.


* DEMI *

 Mijały sekundy, minuty, wskazówka na zegarku szła do przodu, godzina w telefonie się zmieniała, a ja patrzyłam przez ten cały czas w taflę wody i zastanawiałam się co ja tutaj jeszcze robię. Nie chodzi mi o park, ławkę, czy tą chwilę. Chodzi mi o ten świat, o ziemię o to, że żyję. Cała ta sytuacja wskazuje na to, że nie powinno mnie być na tym świecie, gdyby tak było, nie cierpiałabym, nie sprawiałabym problemów, mój ojciec nie musiałby się wyżywać, moja matka byłaby bezpieczna. Jestem tylko problemem, jestem tylko niepotrzebną osobą chodzącą na tym świecie. 
Biorę w tym samym momencie mały patyk do ręki, schodzę z ławki i na czarnej ziemi piszę słowo: "Przepraszam", a niżej mniejszymi " za to, że żyję". Łzy wydostają się z moich oczu i spływają po policzkach. Tyle razy próbowałam być silna, próbowałam stawić temu wszystkiemu czoła i za każdym razem się poddawałam, nie jestem silna, nie jestem mocna, nie mam powodu, by nadal istnieć i chodzić po tej ziemi. 
W moim wnętrzu czuję potężną siłę i uczucia, które próbują wydostać się na zewnątrz, znam już to uczucie. To złość, gorycz, strach, ból, bezradność, które opanowują całe moje wnętrze. Wiem, co powinnam zrobić w tej sytuacji, muszę pozbyć się tych emocji, muszę dać im upust. Zaczynam rozglądać się i szukać tego, co pomoże mi to zrobić. W każdym parku znajdę tą rzecz. I tym razem również się nie myliłam. 
Podchodzę bliżej i podnoszę do ręki kawałek przezroczystego szkła. Siadam na kolejnej ławce, która pozwoli mi być bardziej na uboczu. Ściskam mocniej kawałek szkła w dłoni i podnoszę do nadgarstka lewej ręki, gdzie widoczne jest kilka już poprzednich blizn. Dokładam szkło do skóry i przesuwam po raz pierwszy, szkarłatny płyn wypływa na wierzch, a po mojej twarzy spływają kolejne łzy, które skapując łączą się z krwią. 


* NIALL *

Minęło już około godziny, a my nadal nie znaleźliśmy Demi. Zaczynam się coraz bardziej martwić o dziewczynę. 
- Niall, jej tutaj nie ma, może jednak wróciła do domu? My też już wracajmy, nie ma sensu dalej szukać, byliśmy wszędzie - usłyszałem za sobą głos Harry'ego i poczułem jego dłoń na ramieniu
- Jeszcze jedno miejsce, tylko jedno, nie szukaliśmy tam - wskazałem palcem na zielony park
- Niech ci będzie, ale jeśli tam jej nie będzie to wracamy do domu - powiedział i odszedł w stronę parku
Kiedy weszliśmy na parkowe alejki od razu dało się ujrzeć dzieciaki z rodzicami, starszych ludzi na ławkach, ale ani śladu blondynki.
- Rozdzielimy się - powiedział Harry - Tak będzie szybciej
- Ale powiesz mi jak ją znajdziesz? 
- Niall, nie ufasz mi? Chce ci pomóc ją znaleźć, bez obaw
- Okej
Ja poszedłem w lewo, Harry w prawo, strona w którą poszedł Harry nie jest zbyt obiecująca. Jest tam mnóstwo dzieci i rodziców, a wiem, że taki widok byłby dla Demi jak nóż w serce. 
Szedłem przed siebie i rozglądając się na boki, zaraz będzie miejsce gdzie spotkam się z Harrym, a Demi jak nie było tak nie ma. Przechodząc obok stawu usłyszałem płacz, dalej widziałem jak Harry staje i kiwa na mnie, bym już dał spokój, bo nigdzie jej nie ma, ale ja nie mogłem tak odejść. Dałem mu znak, by poczekał i poszedłem w miejsce gdzie słyszałem płacz. 
- Demi!! - krzyknąłem, kiedy zobaczyłem zapłakaną blondynkę skuloną na ławce. 
Podbiegłem do niej i z całej siły ją przytuliłem. Znalazłem ją - kamień spadł mi z serca. Dziewczyna wtuliła się we mnie i zanosiła płaczem. Kiedy się już odrobinę uspokoiła odsunąłem ją delikatnie od siebie i wtedy dostrzegłem jej rękę.
- Coś ty zrobiła?!

* HARRY *

Te całe poszukiwania tej dziewczyny nie były mi na rękę, wolałbym posiedzieć w domu, ale jednak Niall to mój przyjaciel i teraz potrzebował pomocy, więc nie mogłem nic zrobić. Jestem jego przyjacielem - to mój obowiązek. Kiedy wchodziliśmy do parku, spojrzałem na blondyna i widziałem jak tracił nadzieję na znalezienie Demi, ale mimo to szedł dalej. Co prawda interesowało mnie to i zżerało od środka dlaczego ona nie może wrócić do domu, ale kiedy siedzieliśmy na tej ławce na przystanku wiedziałem, że nie jest skłonny mi powiedzieć, wie więcej niż ktoś inny, więc postanowiłem nie drążyć, chociaż z drugiej strony obudziła się we mnie moja ciekawska natura. Zdałem sobie sprawę, że ta dziewczyna to chodząca tajemnica, najpierw stan w jakim wpadła nam pod koła, później jej zachowanie, kiedy byłem u niej i lekarz pytał o rodziców, a teraz to. Zagadka i tajemnica w jednej dziewczynie, obawiam się, że ciekawość zwycięży i będę musiał odkryć co się dzieje mimo tego, że zbytnio za nią nie przepadam. 
Kiedy Niall dał mi znać bym poczekał nie chciało mi się stać i czekać na niego jak kołek, dlatego
skierowałem się w jego stronę. 
Przechodząc obok jednej z ławek dostrzegłem świeżo napisany napis na ziemi: " Przepraszam za to, że żyję". Kiedy podniosłem głowę ujrzałem Nialla, który przytulał zapłakaną dziewczynę do siebie, a potem usłyszałem jak krzyczy : "Coś ty zrobiła?!"
Nie powiem, że nie byłem ciekaw, bo to byłoby w stu procentach kłamstwo, dlatego usiadłem na ławce obok i próbowałem dostrzec co się stało. W tym samym momencie zauważyłem krew na bluzce Nialla, a zaraz po tym rękę dziewczyny. Wiedziałem co to wszystko oznacza, niejednokrotnie po śmierci moich rodziców robiłem to samo i tylko z pomocą chłopaków udało mi się z tego wyjść. Zdjąłem swoją koszulę i zostałem w podkoszulku po czym podszedłem do Nialla i Demi. 
- Trzymaj, musisz jej to wytrzeć i zatamować - powiedziałem do przyjaciela i dałem mu swoją koszulę po czym odszedłem, by dziewczyna nie czuła się przy mnie źle. 


...............................................................................................................................................................
Jak wam się podoba? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - słyszałeś to kiedyś Styles? 
Teraz już możecie być pewni, że w rozdziałach będzie coraz więcej Hemi. 
Za wszelkie błędy przepraszam
PS. Myślałam nad zmianą szablonu, co wy na to?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 18

" Dobroć serca to język, który potrafią usłyszeć głusi i zobaczyć ślepi."
- Mark Twain         

* Niall *

 Kiedy już po wszystkim Demi uspokoiła się i usnęła, ja chwilę zaczekałem na wszelki wypadek gdyby się obudziła, a potem wyszedłem cicho zamykając za sobą drzwi od sali. Pierwszym miejscem, gdzie skierowałem swoje kroki był pokój pielęgniarek. Była godzina 7.30 PM, więc były już po swojej zmianie, a odwiedziny kończyły się o 8 PM, więc spokojnie mogłem przebywać na terenie szpitala. 
- Przepraszam, gdzie mogę znaleźć lekarza, który opiekuje się Demetrią Lovato? - zapytałem niskiej pielęgniarki, która szykowała wieczorne leki dla pacjentów
- Chodzi panu o doktora Sparksa?
- Tak
- A jest pan kimś z rodziny? 
- Jestem jej kuzynem
- Rozumiem, pokój lekarzy znajduje się piętro wyżej, zaraz przy wejściu
- Dziękuje - powiedziałem i skierowałem się w podane miejsce

Kiedy dotarłem przed drzwi zacząłem się stresować, bo tak dokładnie nie wiedziałem co mu powiem i o co zapytam, jestem przecież tylko siedemnastolatkiem, który jedynie stara się wyciągnąć przyjaciółkę z piekła. Pomimo obaw i wątpliwości zapukałem do drzwi, które po chwili otworzył jakiś siwiejący facet, który miał na oko z jakieś 56 lat.
- Słucham
- Szukam doktora Sparksa
- To ja, w jakiej sprawie mnie pan szukał?
- Nazywam się Niall Horan i jestem kuzynem Demetrii Lovato, chciałbym się czegoś dowiedzieć o jej stanie zdrowia.- nie ma to jak kłamstwo prosto w oczy
- Rozumiem, zapraszam - powiedział i wskazał ręką bym wszedł do gabinetu - Stan zdrowia Demi jest stabilny, ma jedynie połamane żebra, które dzięki jej dobremu stanu zdrowia szybko się zrosną. Nie ma powodów do niepokoju. Jedyne nad czym się zastanawiałem to siniaki na jej ciele, dziewczyna nie chce na ten temat nic mówić, skoro jesteś jej kuzynem to może wiesz skąd na jej ciele jest tak dużo fioletowych śladów? - zaczął mówić, kiedy zajęliśmy swoje miejsca
- Doktorze, Demi nie chce o tym mówić, ponieważ nie chce się przyznać jak wielką jest niezdarą. Rozumie pan? Ona dosłownie o wszystko się potyka, wali i przewraca, jest strasznie niezdarna, więc pewnie nie chce się do tego przyznać. - bałem się, czy doktorek połknie moje kolejne kłamstwo, ale okazało się, że było to niepotrzebne
- Rozumiem, dobrze, że do mnie przyszedłeś, ponieważ w takich przypadkach na ogół wzywamy policję lub inne instytucję, obawialiśmy się najgorszego, ale dzięki tobie nie będzie to konieczne.
- Mam jeszcze jedno pytanie doktorze.
- Słucham...
- Ile jeszcze Demi tutaj pozostanie?
- Ok 6 dni, nie więcej, ponieważ jak już mówiłem, nie ma potrzeby, aby ją dłużej zatrzymać
- Dziękuje za informacje
- Ja również dziękuje - uścisnąłem dłoń doktora i wyszedłem z gabinetu.

Kiedy wróciłem do domu było już ok 9, miałem jedynie nadzieję, że ani Louis ani Liam nie będą mi prawili kazań jak zawsze. Po wejściu do środka spodziewałem się wszystkiego, awantury, Liama, Louisa czekającego na mnie z wałkiem, ale nigdy bym nie pomyślał, że będzie na mnie czekał Harry, no może wcześniej tak, ale nie teraz, kiedy jesteśmy skłóceni i nie odzywamy się do siebie. 
- Cześć młody - powiedział, a mnie zamurowało, po chwili, kiedy miałem już odpowiedzieć przypomniało mi się, że się pokłóciliśmy i nie odzywam się do niego, więc przeszedłem obok niego i wszedłem do kuchni.
- Powiedziałem cześć, gdzie byłeś? - usłyszałem jego głos za sobą, więc oznaczało to, że przyszedł za mną.
- A gdzie mógłbym być? U Demi, przyjaciółki, która leży w szpitalu i potrzebuje pomocy, a której mój

przyjaciel,nie przepraszam, raczej brat nie chce zaakceptować - odpowiedziałem zaciskając zęby i
nalewając sobie wody do szklanki
- Daj spokój Niall, przepraszam, przecież wiesz, że nie cierpię kiedy się kłócimy, jesteś dla mnie jak brat, którego miałem mieć, ale zabił go cholerny świr, który wjechał prosto w samochód moich rodziców! Jesteście jedynymi osobami jakich mam, przepraszam Niall - krzyczał, a ja zauważyłem łzy w jego oczach. Wiedziałem jedno, Harry ma najbardziej wybuchowy charakter z nas wszystkich, ale wybacza najszybciej i jest najszybszą osobą, która przeprasza, a to wszystko spowodowane historią jaka zdarzyła się w przeszłości. Nienawidziłem kłócić się z chłopakami, byliśmy na dla siebie jedyną rodziną, byli dla mnie wszystkim odkąd straciłem ojca, a później matkę. Wspieramy siebie nawzajem, a nasza najdłuższa kłótnia trwała jeden dzień i to na dodatek o to kto zmywa po kolacji.
- Zapomnijmy o tym, ok? - zapytałem i podszedłem do niego
- Jestem za, Żadna dziewczyna nie jest warta byśmy się kłócili - powiedział 
- Żadna - odpowiedziałem chociaż to było kolejne kłamstwo w dniu dzisiejszym, tak na prawdę myślałem " ona jest tego warta". - Ale wiesz, że mógłbyś ją polubić?
- Taaa - przeciągnął samogłoskę i zaczął kierować się do pokoju
- Ale na prawdę, czy ja kiedykolwiek myliłem się co do kogoś? - mówiłem idąc za nim
- Kilka razy się zdarzyło, jesteś zbyt łatwowierny Niall
- No dobra, może kilka razy mi się zdarzyło polubić niewłaściwe osoby....
- ....które cię wykorzystywały, a za plecami śmiali i mieszali z błotem
- Dobra! To było kiedyś, teraz jestem co do niej pewien Harry, wiem więcej niż możesz myśleć. Jeśli chcesz mnie chronić jak na starszego brata przystało, to idź jutro ze mną do szpitala i ją poznaj
- Taaaa.... w sumie.. jak by ci to powiedzieć Niall.... ja u niej dzisiaj byłem
- Co?!
- No byłem. Swoją durną gadką spowodowałeś u mnie cholerne wyrzuty sumienia, więc poszedłem do niej
- I co?! - zapytałem podekscytowany tym, że Harry był u Demi
- Nic, wyrzuciła mnie
- Co?! - zapytałem po raz kolejny, a Harry opowiedział mi całą historię.



 * TYMCZASEM, W DOMU DEMI *

Do dużego, ciemnego i przestronnego gabinetu wchodzi kobieta. Pod oczami ma sińce, a na policzkach widoczne jeszcze ślady łez, które za wszelką cenę nie chciała pokazać mężowi, starała się zamaskować dużą ilością makijażu co tylko pogorszyło jej wygląd. Ale patrząc po raz kolejny za dosłownie pusty pokój swojej jedynaczki nie wytrzymała. Na drżących nogach, pełna obaw zeszła dół i skierowała się do gabinetu pracującego męża. Zapukała, a kiedy usłyszała donośny, męski głos zadrżała i otworzyła mahoniowe drzwi.
- Czego chcesz?! Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać! Przez tą gówniarę mam więcej roboty i straciłem klientów! - kobieta ze strachu zaczęła coraz bardziej drżeć, ale kiedy spojrzała na trzymającą w dłoniach
fotografię przedstawiającą jej córkę z przyjaciółkami, postanowiła zaryzykować kolejnym uderzeniem, teraz ona stała się ofiarą swojego męża zamiast córki. Dopiero teraz zrozumiała przez co przechodziła jej pierworodna.
- Steven.... - odezwała się cichym, ale najbardziej stanowczym głosem na jaki ją było stać
- Czego?! Streszczaj się kobieto, bo nie mam tutaj wieczności do spędzenia!
- Może jednak zaczniemy jej szukać? - spytała z nadzieją w głosie
- Kogo? Aaaa tej gówniary przez którą straciłem ponad połowę dochodów?! Ty sobie teraz ze mnie żartujesz?! Mam jej szukać? A kim ona niby jest, co?
- Twoją córką
- Moją córką? Hahahha, przestała nią być, kiedy po raz pierwszy mi się sprzeciwiła, a nienawidziłem jej już od momentu, kiedy powiedziałaś mi o ciąży, nie mam zamiaru jej szukać, bo jest dla mnie nikim. Sama wróci do domu, księżniczka nie jest taka silna za jaką się uważa, a jak wróci, sprawię jej jeszcze większe piekło niż miała do tej pory....!!!

* 3 DNI PÓŹNIEJ, DEMI *

W szpitalu spędzam już trzeci dzień. Skłamałabym, kiedy bym powiedziała, że się nudzę, właśnie wręcz przeciwnie. Dni mijają mi szybko i wcale nie nudno. Każdego dnia drzwi do mojej sali otwierają się i zamykają, zawsze ktoś u mnie jest i nie chodzi mi tutaj o doktora, czy pielęgniarki. Codziennie odwiedzają mnie przyjaciele Nialla - oczywiście, bez Harry'ego, którego nawet bym nie oczekiwała po naszej kłótni, zwłaszcza, że dobrze się nie znamy - no i oczywiście sam Niall, który przebywa tutaj chyba cały czas, a jak nie cały to znaczną większość dnia. Dzisiaj również mogę się go spodziewać, ale w dniu dzisiejszym znacznie później niż zwykle, ponieważ udało mi się go przekonać, by poszedł do szkoły. 
- Witaj Demi - usłyszałam głos doktora, kiedy moje myśli pochłonęła książka, którą podarował mi Zayn pt.
" Dziecko zwane 'niczym'".
- Dzień dobry doktorze - odpowiedziałam i odłożyłam lekturę na szafkę
- Jak się dzisiaj czujesz?
- Znacznie lepiej
- Nic cię już nie boli? 
- Nie, po ostatnich tabletkach wszystko mi przeszło
- Bardzo się cieszę, a więc w związku z tym mam dla ciebie dobre wieści
- Dobre?
- Tak, twój stan zdrowia jest bardzo dobry, żebra się goją, więc możemy już dzisiaj cię wypuścić do domu
- Na prawdę?
- Tak, pójdę teraz przygotować dla ciebie wypis, a ty możesz zacząć się szykować
- Dziękuje doktorze - lekarz się uśmiechnął i zniknął za drzwiami, a ja z wielkim uśmiechem zaczęłam szukać ubrania, które przywiózł mi Niall, ponieważ nie miałam niczego. 
Po 30 minutach do sali ponownie wszedł lekarz i przekazał mi wypis. Podziękowałam mu i chwyciłam swoją jedyną torbę. Ponura rzeczywistość dopadła mnie dopiero, kiedy wyszłam przed szpital. Zdałam sobie sprawę z tego, że przecież nie mam gdzie teraz iść. Cała radość spowodowana tym, że mogłam wreszcie opuścić szpital ulotniła się, pękła jak bańka mydlana. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam, że w niewielkim stopniu wiem, gdzie jestem. Czasami przejeżdżałam obok tego szpitala, ale żeby wiedzieć, gdzie aktualnie jestem to nie mam pojęcia. Pomimo tego wszystkiego z czego zdałam sobie sprawę ruszyłam przed siebie. Dotarłam do parku. Nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić usiadłam na jednej z ławek ustawionych blisko stawu. W tym samym momencie znów dopadł mnie realizm całej sytuacji i beznadziejność. Poczułam jak po policzkach zaczynają spływać mi łzy, ukryłam twarz w dłoniach i pozwoliłam, by z moich oczy wypłynęły łzy bezradności. Za plecami usłyszałam radosny płacz dziecka. Załzawionymi oczami odwróciłam się i ujrzałam małą dziewczynkę z tatą, który brał ją na ręce i podrzucał. Moje serce ponownie rozpadło się na kawałki. Ja nigdy nie czułam takiej radości będąc z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem. Nie pamiętam, by kiedykolwiek zabrał mnie do parku, na plac zabaw, czy do zoo. Zawsze mówił, że tak bawią się osoby z niskim statusem społecznym, a ja nie pasuję do takich dzieci. Na twarzy dziewczynki ujrzałam prześliczny, szeroki uśmiech, który pojawił się na jej twarzy, gdy tata z zaskoczenia dał jej buziaka. Mała zaśmiała się i odpowiedziała mu tym samym. Odwróciłam wzrok od radosnej scenerii, ponieważ powodowała tylko powiększenie się dziury w moim sercu. Patrzyłam w tafle wody i zastanawiałam się czy ja kiedykolwiek poczuje się kochana, czy ktoś kiedykolwiek obdaruje mnie swoją miłością, ale najbardziej zastanawiało mnie to co ja teraz zrobię, zostałam sama, nie mam się gdzie podziać....

* NIALL *

Wyszedłem ze szkoły z wielkim uśmiechem na ustach. Nawet idiotyczne docinki, które nadal wychodziły  ust tych bufonów jak to nazwał ich Harry, nie potrafiły zepsuć reszty mojego dnia. Prosto ze szkoły skierowałem się na przystanek autobusowy, by móc pojechać do szpitala i dotrzymać towarzystwa Demi. Dzisiaj tylko ja odwiedzę blondynkę, ponieważ Liam i Louis jadą do pracy, Zayn źle się czuje, a Harry to Harry. Starałem się go namówić , by odwiedził ze mną dziewczynę, ale za każdym razem odmawia i ma jakieś wymówki. Mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie dzień, że Harry przekona się co do niej i w końcu będę miał wszystkich przyjaciół razem.
Wysiadłem z autobusu, poprawiłem plecak i ruszyłem do pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi doznałem szoku. Łóżko było pościelone, a pokój był pusty. Co jest? - zadałem sobie pytanie w myślach. Odwróciłem się i poszedłem do pokoju pielęgniarek.
- Dzień dobry, przepraszam, ale mam pytanie
- Dzień dobry, słucham
- W pokoju 234 leżała taka dziewczyna, Demi Lovato, co się z nią stało? - zapytałem i czekałem w napięciu na odpowiedź
- Ah tak, ta dziewczyna została dzisiaj wypisana do domu
- Słucham?! Do domu? Przecież miała wyjść za 6 dni
- Lekarz stwierdził, że nie ma potrzeby dłużej jej tu trzymać
- Jak to?
- Coś nie tak?
- Nie nie, przepraszam. Ja już pójdę, dziękuję za informację - powiedziałem na do widzenia i wybiegłem ze szpitala.  Nie mogłem zrozumieć i zaakceptować tego że już wyszła. Przecież ona nie miała gdzie pójść, może być wszędzie. Wyjąłem telefon, który kupił mi Louis za pierwszą wypłatę, bo nie mogli się ze mną skontaktować i zadzwoniłem do jedynej osoby, która mogłaby mi teraz pomóc znaleźć Demi.




...................................................................................................................................................................
BEZ KOMENTARZA Z MOJEJ STRONY
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Za tydzień będę miała wolne, więc obiecuje, że rozdziały będą pojawiać się cześciej 
ZA WSZELKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM