poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 19

"Nigdy nie przepraszaj za to, że żyjesz."

* NIALL * 

- Harry? Jesteś mi potrzebny - zwróciłem się z mocno bijącym sercem do przyjaciela po drugiej stronie
- Niall? Jasne, gdzie jesteś? 
- W.... Pod szpitalem - tej wiadomości bałem się najbardziej mu przekazać
- Szpitalem? Ok, zaraz będę, nie ruszaj się stamtąd - powiedział i się wyłączył, a ja w duchu mu dziękowałem, że mimo wszystko o nic nie pytał. To się nazywa przyjaciel. 

Po ok. 15 minutach czekania zauważyłem jak z autobusu wysiada Harry. Podszedłem do niego szybkim krokiem z pewnością, że to co mu zaraz powiem i o co go poproszę nie zmieni jego chęci pomocy mi i nie wsiądzie z powrotem. 
- Co się stało? - zapytał
- Musisz mi pomóc - odpowiedziałem zdenerwowany
- To już wiem Niall, ale powiedz w czym. Może najpierw usiądź i weź głęboki wdech. Musisz się uspokoić, nie pomogę ci nawet jeśli bardzo bym chciał jeśli nie będę wiedział o co chodzi. Domyślam się, że pewnie chodzi o Demi? - zapytał, a ja przytaknąłem głową i wziąłem głęboki wdech, by uspokoić swoje nerwy. 
- Wypisali ją ze szpitala - powiedziałem i spojrzałem na niego
- To chyba dobrze - odpowiedział i usiadł obok mnie. Doskonale wiedziałem, że jest zdezorientowany, przecież nie wiedział tego co ja.
- Tak, znaczy nie. Z jednej strony to dobrze, z drugiej źle - zacząłem się motać w mojej wypowiedzi, bałem się, że w wyniku nerwów powiem jakiś sekret, którym obdarzyła mnie Demi i będę tego żałował - Chodzi o to, że ona nie ma gdzie wrócić - musiałem być z moim przyjacielem szczery, musiałem mu powiedzieć chociaż część prawdy, by zrozumiał i mi pomógł. Spojrzałem na niego i od razu z jego twarzy mogłem wyczytać szok i zdezorientowanie.
- Nie wiesz gdzie ona jest i teraz chcesz żebym pomógł ci jej szukać?
- Tak
- To wstawaj, idziemy na poszukiwania - zwrócił się do mnie i wstał z ławki. 
Patrzyłem się na niego z szokiem wymalowanym na twarzy i pytaniem "Kim jest ten lokaty człowiek?". Harry z natury jest bardzo ciekawski, wiec to, że nie drążył dalej tego tematu związanego tym bardziej z osobą której nie lubi jest bardzo, bardzo dziwne. Zapewne w tym momencie wyglądałem jak ryba wyciągnięta z wody, która otwiera i zamyka swoją buzię
- Idziesz? Chcesz ją znaleźć, czy nie? - ponowił pytanie, a ja się otrząsnąłem z pierwszego szoku.
- Jasne - wstałem z ławki i zaczęliśmy poszukiwania.


* DEMI *

 Mijały sekundy, minuty, wskazówka na zegarku szła do przodu, godzina w telefonie się zmieniała, a ja patrzyłam przez ten cały czas w taflę wody i zastanawiałam się co ja tutaj jeszcze robię. Nie chodzi mi o park, ławkę, czy tą chwilę. Chodzi mi o ten świat, o ziemię o to, że żyję. Cała ta sytuacja wskazuje na to, że nie powinno mnie być na tym świecie, gdyby tak było, nie cierpiałabym, nie sprawiałabym problemów, mój ojciec nie musiałby się wyżywać, moja matka byłaby bezpieczna. Jestem tylko problemem, jestem tylko niepotrzebną osobą chodzącą na tym świecie. 
Biorę w tym samym momencie mały patyk do ręki, schodzę z ławki i na czarnej ziemi piszę słowo: "Przepraszam", a niżej mniejszymi " za to, że żyję". Łzy wydostają się z moich oczu i spływają po policzkach. Tyle razy próbowałam być silna, próbowałam stawić temu wszystkiemu czoła i za każdym razem się poddawałam, nie jestem silna, nie jestem mocna, nie mam powodu, by nadal istnieć i chodzić po tej ziemi. 
W moim wnętrzu czuję potężną siłę i uczucia, które próbują wydostać się na zewnątrz, znam już to uczucie. To złość, gorycz, strach, ból, bezradność, które opanowują całe moje wnętrze. Wiem, co powinnam zrobić w tej sytuacji, muszę pozbyć się tych emocji, muszę dać im upust. Zaczynam rozglądać się i szukać tego, co pomoże mi to zrobić. W każdym parku znajdę tą rzecz. I tym razem również się nie myliłam. 
Podchodzę bliżej i podnoszę do ręki kawałek przezroczystego szkła. Siadam na kolejnej ławce, która pozwoli mi być bardziej na uboczu. Ściskam mocniej kawałek szkła w dłoni i podnoszę do nadgarstka lewej ręki, gdzie widoczne jest kilka już poprzednich blizn. Dokładam szkło do skóry i przesuwam po raz pierwszy, szkarłatny płyn wypływa na wierzch, a po mojej twarzy spływają kolejne łzy, które skapując łączą się z krwią. 


* NIALL *

Minęło już około godziny, a my nadal nie znaleźliśmy Demi. Zaczynam się coraz bardziej martwić o dziewczynę. 
- Niall, jej tutaj nie ma, może jednak wróciła do domu? My też już wracajmy, nie ma sensu dalej szukać, byliśmy wszędzie - usłyszałem za sobą głos Harry'ego i poczułem jego dłoń na ramieniu
- Jeszcze jedno miejsce, tylko jedno, nie szukaliśmy tam - wskazałem palcem na zielony park
- Niech ci będzie, ale jeśli tam jej nie będzie to wracamy do domu - powiedział i odszedł w stronę parku
Kiedy weszliśmy na parkowe alejki od razu dało się ujrzeć dzieciaki z rodzicami, starszych ludzi na ławkach, ale ani śladu blondynki.
- Rozdzielimy się - powiedział Harry - Tak będzie szybciej
- Ale powiesz mi jak ją znajdziesz? 
- Niall, nie ufasz mi? Chce ci pomóc ją znaleźć, bez obaw
- Okej
Ja poszedłem w lewo, Harry w prawo, strona w którą poszedł Harry nie jest zbyt obiecująca. Jest tam mnóstwo dzieci i rodziców, a wiem, że taki widok byłby dla Demi jak nóż w serce. 
Szedłem przed siebie i rozglądając się na boki, zaraz będzie miejsce gdzie spotkam się z Harrym, a Demi jak nie było tak nie ma. Przechodząc obok stawu usłyszałem płacz, dalej widziałem jak Harry staje i kiwa na mnie, bym już dał spokój, bo nigdzie jej nie ma, ale ja nie mogłem tak odejść. Dałem mu znak, by poczekał i poszedłem w miejsce gdzie słyszałem płacz. 
- Demi!! - krzyknąłem, kiedy zobaczyłem zapłakaną blondynkę skuloną na ławce. 
Podbiegłem do niej i z całej siły ją przytuliłem. Znalazłem ją - kamień spadł mi z serca. Dziewczyna wtuliła się we mnie i zanosiła płaczem. Kiedy się już odrobinę uspokoiła odsunąłem ją delikatnie od siebie i wtedy dostrzegłem jej rękę.
- Coś ty zrobiła?!

* HARRY *

Te całe poszukiwania tej dziewczyny nie były mi na rękę, wolałbym posiedzieć w domu, ale jednak Niall to mój przyjaciel i teraz potrzebował pomocy, więc nie mogłem nic zrobić. Jestem jego przyjacielem - to mój obowiązek. Kiedy wchodziliśmy do parku, spojrzałem na blondyna i widziałem jak tracił nadzieję na znalezienie Demi, ale mimo to szedł dalej. Co prawda interesowało mnie to i zżerało od środka dlaczego ona nie może wrócić do domu, ale kiedy siedzieliśmy na tej ławce na przystanku wiedziałem, że nie jest skłonny mi powiedzieć, wie więcej niż ktoś inny, więc postanowiłem nie drążyć, chociaż z drugiej strony obudziła się we mnie moja ciekawska natura. Zdałem sobie sprawę, że ta dziewczyna to chodząca tajemnica, najpierw stan w jakim wpadła nam pod koła, później jej zachowanie, kiedy byłem u niej i lekarz pytał o rodziców, a teraz to. Zagadka i tajemnica w jednej dziewczynie, obawiam się, że ciekawość zwycięży i będę musiał odkryć co się dzieje mimo tego, że zbytnio za nią nie przepadam. 
Kiedy Niall dał mi znać bym poczekał nie chciało mi się stać i czekać na niego jak kołek, dlatego
skierowałem się w jego stronę. 
Przechodząc obok jednej z ławek dostrzegłem świeżo napisany napis na ziemi: " Przepraszam za to, że żyję". Kiedy podniosłem głowę ujrzałem Nialla, który przytulał zapłakaną dziewczynę do siebie, a potem usłyszałem jak krzyczy : "Coś ty zrobiła?!"
Nie powiem, że nie byłem ciekaw, bo to byłoby w stu procentach kłamstwo, dlatego usiadłem na ławce obok i próbowałem dostrzec co się stało. W tym samym momencie zauważyłem krew na bluzce Nialla, a zaraz po tym rękę dziewczyny. Wiedziałem co to wszystko oznacza, niejednokrotnie po śmierci moich rodziców robiłem to samo i tylko z pomocą chłopaków udało mi się z tego wyjść. Zdjąłem swoją koszulę i zostałem w podkoszulku po czym podszedłem do Nialla i Demi. 
- Trzymaj, musisz jej to wytrzeć i zatamować - powiedziałem do przyjaciela i dałem mu swoją koszulę po czym odszedłem, by dziewczyna nie czuła się przy mnie źle. 


...............................................................................................................................................................
Jak wam się podoba? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - słyszałeś to kiedyś Styles? 
Teraz już możecie być pewni, że w rozdziałach będzie coraz więcej Hemi. 
Za wszelkie błędy przepraszam
PS. Myślałam nad zmianą szablonu, co wy na to?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 18

" Dobroć serca to język, który potrafią usłyszeć głusi i zobaczyć ślepi."
- Mark Twain         

* Niall *

 Kiedy już po wszystkim Demi uspokoiła się i usnęła, ja chwilę zaczekałem na wszelki wypadek gdyby się obudziła, a potem wyszedłem cicho zamykając za sobą drzwi od sali. Pierwszym miejscem, gdzie skierowałem swoje kroki był pokój pielęgniarek. Była godzina 7.30 PM, więc były już po swojej zmianie, a odwiedziny kończyły się o 8 PM, więc spokojnie mogłem przebywać na terenie szpitala. 
- Przepraszam, gdzie mogę znaleźć lekarza, który opiekuje się Demetrią Lovato? - zapytałem niskiej pielęgniarki, która szykowała wieczorne leki dla pacjentów
- Chodzi panu o doktora Sparksa?
- Tak
- A jest pan kimś z rodziny? 
- Jestem jej kuzynem
- Rozumiem, pokój lekarzy znajduje się piętro wyżej, zaraz przy wejściu
- Dziękuje - powiedziałem i skierowałem się w podane miejsce

Kiedy dotarłem przed drzwi zacząłem się stresować, bo tak dokładnie nie wiedziałem co mu powiem i o co zapytam, jestem przecież tylko siedemnastolatkiem, który jedynie stara się wyciągnąć przyjaciółkę z piekła. Pomimo obaw i wątpliwości zapukałem do drzwi, które po chwili otworzył jakiś siwiejący facet, który miał na oko z jakieś 56 lat.
- Słucham
- Szukam doktora Sparksa
- To ja, w jakiej sprawie mnie pan szukał?
- Nazywam się Niall Horan i jestem kuzynem Demetrii Lovato, chciałbym się czegoś dowiedzieć o jej stanie zdrowia.- nie ma to jak kłamstwo prosto w oczy
- Rozumiem, zapraszam - powiedział i wskazał ręką bym wszedł do gabinetu - Stan zdrowia Demi jest stabilny, ma jedynie połamane żebra, które dzięki jej dobremu stanu zdrowia szybko się zrosną. Nie ma powodów do niepokoju. Jedyne nad czym się zastanawiałem to siniaki na jej ciele, dziewczyna nie chce na ten temat nic mówić, skoro jesteś jej kuzynem to może wiesz skąd na jej ciele jest tak dużo fioletowych śladów? - zaczął mówić, kiedy zajęliśmy swoje miejsca
- Doktorze, Demi nie chce o tym mówić, ponieważ nie chce się przyznać jak wielką jest niezdarą. Rozumie pan? Ona dosłownie o wszystko się potyka, wali i przewraca, jest strasznie niezdarna, więc pewnie nie chce się do tego przyznać. - bałem się, czy doktorek połknie moje kolejne kłamstwo, ale okazało się, że było to niepotrzebne
- Rozumiem, dobrze, że do mnie przyszedłeś, ponieważ w takich przypadkach na ogół wzywamy policję lub inne instytucję, obawialiśmy się najgorszego, ale dzięki tobie nie będzie to konieczne.
- Mam jeszcze jedno pytanie doktorze.
- Słucham...
- Ile jeszcze Demi tutaj pozostanie?
- Ok 6 dni, nie więcej, ponieważ jak już mówiłem, nie ma potrzeby, aby ją dłużej zatrzymać
- Dziękuje za informacje
- Ja również dziękuje - uścisnąłem dłoń doktora i wyszedłem z gabinetu.

Kiedy wróciłem do domu było już ok 9, miałem jedynie nadzieję, że ani Louis ani Liam nie będą mi prawili kazań jak zawsze. Po wejściu do środka spodziewałem się wszystkiego, awantury, Liama, Louisa czekającego na mnie z wałkiem, ale nigdy bym nie pomyślał, że będzie na mnie czekał Harry, no może wcześniej tak, ale nie teraz, kiedy jesteśmy skłóceni i nie odzywamy się do siebie. 
- Cześć młody - powiedział, a mnie zamurowało, po chwili, kiedy miałem już odpowiedzieć przypomniało mi się, że się pokłóciliśmy i nie odzywam się do niego, więc przeszedłem obok niego i wszedłem do kuchni.
- Powiedziałem cześć, gdzie byłeś? - usłyszałem jego głos za sobą, więc oznaczało to, że przyszedł za mną.
- A gdzie mógłbym być? U Demi, przyjaciółki, która leży w szpitalu i potrzebuje pomocy, a której mój

przyjaciel,nie przepraszam, raczej brat nie chce zaakceptować - odpowiedziałem zaciskając zęby i
nalewając sobie wody do szklanki
- Daj spokój Niall, przepraszam, przecież wiesz, że nie cierpię kiedy się kłócimy, jesteś dla mnie jak brat, którego miałem mieć, ale zabił go cholerny świr, który wjechał prosto w samochód moich rodziców! Jesteście jedynymi osobami jakich mam, przepraszam Niall - krzyczał, a ja zauważyłem łzy w jego oczach. Wiedziałem jedno, Harry ma najbardziej wybuchowy charakter z nas wszystkich, ale wybacza najszybciej i jest najszybszą osobą, która przeprasza, a to wszystko spowodowane historią jaka zdarzyła się w przeszłości. Nienawidziłem kłócić się z chłopakami, byliśmy na dla siebie jedyną rodziną, byli dla mnie wszystkim odkąd straciłem ojca, a później matkę. Wspieramy siebie nawzajem, a nasza najdłuższa kłótnia trwała jeden dzień i to na dodatek o to kto zmywa po kolacji.
- Zapomnijmy o tym, ok? - zapytałem i podszedłem do niego
- Jestem za, Żadna dziewczyna nie jest warta byśmy się kłócili - powiedział 
- Żadna - odpowiedziałem chociaż to było kolejne kłamstwo w dniu dzisiejszym, tak na prawdę myślałem " ona jest tego warta". - Ale wiesz, że mógłbyś ją polubić?
- Taaa - przeciągnął samogłoskę i zaczął kierować się do pokoju
- Ale na prawdę, czy ja kiedykolwiek myliłem się co do kogoś? - mówiłem idąc za nim
- Kilka razy się zdarzyło, jesteś zbyt łatwowierny Niall
- No dobra, może kilka razy mi się zdarzyło polubić niewłaściwe osoby....
- ....które cię wykorzystywały, a za plecami śmiali i mieszali z błotem
- Dobra! To było kiedyś, teraz jestem co do niej pewien Harry, wiem więcej niż możesz myśleć. Jeśli chcesz mnie chronić jak na starszego brata przystało, to idź jutro ze mną do szpitala i ją poznaj
- Taaaa.... w sumie.. jak by ci to powiedzieć Niall.... ja u niej dzisiaj byłem
- Co?!
- No byłem. Swoją durną gadką spowodowałeś u mnie cholerne wyrzuty sumienia, więc poszedłem do niej
- I co?! - zapytałem podekscytowany tym, że Harry był u Demi
- Nic, wyrzuciła mnie
- Co?! - zapytałem po raz kolejny, a Harry opowiedział mi całą historię.



 * TYMCZASEM, W DOMU DEMI *

Do dużego, ciemnego i przestronnego gabinetu wchodzi kobieta. Pod oczami ma sińce, a na policzkach widoczne jeszcze ślady łez, które za wszelką cenę nie chciała pokazać mężowi, starała się zamaskować dużą ilością makijażu co tylko pogorszyło jej wygląd. Ale patrząc po raz kolejny za dosłownie pusty pokój swojej jedynaczki nie wytrzymała. Na drżących nogach, pełna obaw zeszła dół i skierowała się do gabinetu pracującego męża. Zapukała, a kiedy usłyszała donośny, męski głos zadrżała i otworzyła mahoniowe drzwi.
- Czego chcesz?! Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać! Przez tą gówniarę mam więcej roboty i straciłem klientów! - kobieta ze strachu zaczęła coraz bardziej drżeć, ale kiedy spojrzała na trzymającą w dłoniach
fotografię przedstawiającą jej córkę z przyjaciółkami, postanowiła zaryzykować kolejnym uderzeniem, teraz ona stała się ofiarą swojego męża zamiast córki. Dopiero teraz zrozumiała przez co przechodziła jej pierworodna.
- Steven.... - odezwała się cichym, ale najbardziej stanowczym głosem na jaki ją było stać
- Czego?! Streszczaj się kobieto, bo nie mam tutaj wieczności do spędzenia!
- Może jednak zaczniemy jej szukać? - spytała z nadzieją w głosie
- Kogo? Aaaa tej gówniary przez którą straciłem ponad połowę dochodów?! Ty sobie teraz ze mnie żartujesz?! Mam jej szukać? A kim ona niby jest, co?
- Twoją córką
- Moją córką? Hahahha, przestała nią być, kiedy po raz pierwszy mi się sprzeciwiła, a nienawidziłem jej już od momentu, kiedy powiedziałaś mi o ciąży, nie mam zamiaru jej szukać, bo jest dla mnie nikim. Sama wróci do domu, księżniczka nie jest taka silna za jaką się uważa, a jak wróci, sprawię jej jeszcze większe piekło niż miała do tej pory....!!!

* 3 DNI PÓŹNIEJ, DEMI *

W szpitalu spędzam już trzeci dzień. Skłamałabym, kiedy bym powiedziała, że się nudzę, właśnie wręcz przeciwnie. Dni mijają mi szybko i wcale nie nudno. Każdego dnia drzwi do mojej sali otwierają się i zamykają, zawsze ktoś u mnie jest i nie chodzi mi tutaj o doktora, czy pielęgniarki. Codziennie odwiedzają mnie przyjaciele Nialla - oczywiście, bez Harry'ego, którego nawet bym nie oczekiwała po naszej kłótni, zwłaszcza, że dobrze się nie znamy - no i oczywiście sam Niall, który przebywa tutaj chyba cały czas, a jak nie cały to znaczną większość dnia. Dzisiaj również mogę się go spodziewać, ale w dniu dzisiejszym znacznie później niż zwykle, ponieważ udało mi się go przekonać, by poszedł do szkoły. 
- Witaj Demi - usłyszałam głos doktora, kiedy moje myśli pochłonęła książka, którą podarował mi Zayn pt.
" Dziecko zwane 'niczym'".
- Dzień dobry doktorze - odpowiedziałam i odłożyłam lekturę na szafkę
- Jak się dzisiaj czujesz?
- Znacznie lepiej
- Nic cię już nie boli? 
- Nie, po ostatnich tabletkach wszystko mi przeszło
- Bardzo się cieszę, a więc w związku z tym mam dla ciebie dobre wieści
- Dobre?
- Tak, twój stan zdrowia jest bardzo dobry, żebra się goją, więc możemy już dzisiaj cię wypuścić do domu
- Na prawdę?
- Tak, pójdę teraz przygotować dla ciebie wypis, a ty możesz zacząć się szykować
- Dziękuje doktorze - lekarz się uśmiechnął i zniknął za drzwiami, a ja z wielkim uśmiechem zaczęłam szukać ubrania, które przywiózł mi Niall, ponieważ nie miałam niczego. 
Po 30 minutach do sali ponownie wszedł lekarz i przekazał mi wypis. Podziękowałam mu i chwyciłam swoją jedyną torbę. Ponura rzeczywistość dopadła mnie dopiero, kiedy wyszłam przed szpital. Zdałam sobie sprawę z tego, że przecież nie mam gdzie teraz iść. Cała radość spowodowana tym, że mogłam wreszcie opuścić szpital ulotniła się, pękła jak bańka mydlana. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam, że w niewielkim stopniu wiem, gdzie jestem. Czasami przejeżdżałam obok tego szpitala, ale żeby wiedzieć, gdzie aktualnie jestem to nie mam pojęcia. Pomimo tego wszystkiego z czego zdałam sobie sprawę ruszyłam przed siebie. Dotarłam do parku. Nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić usiadłam na jednej z ławek ustawionych blisko stawu. W tym samym momencie znów dopadł mnie realizm całej sytuacji i beznadziejność. Poczułam jak po policzkach zaczynają spływać mi łzy, ukryłam twarz w dłoniach i pozwoliłam, by z moich oczy wypłynęły łzy bezradności. Za plecami usłyszałam radosny płacz dziecka. Załzawionymi oczami odwróciłam się i ujrzałam małą dziewczynkę z tatą, który brał ją na ręce i podrzucał. Moje serce ponownie rozpadło się na kawałki. Ja nigdy nie czułam takiej radości będąc z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem. Nie pamiętam, by kiedykolwiek zabrał mnie do parku, na plac zabaw, czy do zoo. Zawsze mówił, że tak bawią się osoby z niskim statusem społecznym, a ja nie pasuję do takich dzieci. Na twarzy dziewczynki ujrzałam prześliczny, szeroki uśmiech, który pojawił się na jej twarzy, gdy tata z zaskoczenia dał jej buziaka. Mała zaśmiała się i odpowiedziała mu tym samym. Odwróciłam wzrok od radosnej scenerii, ponieważ powodowała tylko powiększenie się dziury w moim sercu. Patrzyłam w tafle wody i zastanawiałam się czy ja kiedykolwiek poczuje się kochana, czy ktoś kiedykolwiek obdaruje mnie swoją miłością, ale najbardziej zastanawiało mnie to co ja teraz zrobię, zostałam sama, nie mam się gdzie podziać....

* NIALL *

Wyszedłem ze szkoły z wielkim uśmiechem na ustach. Nawet idiotyczne docinki, które nadal wychodziły  ust tych bufonów jak to nazwał ich Harry, nie potrafiły zepsuć reszty mojego dnia. Prosto ze szkoły skierowałem się na przystanek autobusowy, by móc pojechać do szpitala i dotrzymać towarzystwa Demi. Dzisiaj tylko ja odwiedzę blondynkę, ponieważ Liam i Louis jadą do pracy, Zayn źle się czuje, a Harry to Harry. Starałem się go namówić , by odwiedził ze mną dziewczynę, ale za każdym razem odmawia i ma jakieś wymówki. Mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie dzień, że Harry przekona się co do niej i w końcu będę miał wszystkich przyjaciół razem.
Wysiadłem z autobusu, poprawiłem plecak i ruszyłem do pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi doznałem szoku. Łóżko było pościelone, a pokój był pusty. Co jest? - zadałem sobie pytanie w myślach. Odwróciłem się i poszedłem do pokoju pielęgniarek.
- Dzień dobry, przepraszam, ale mam pytanie
- Dzień dobry, słucham
- W pokoju 234 leżała taka dziewczyna, Demi Lovato, co się z nią stało? - zapytałem i czekałem w napięciu na odpowiedź
- Ah tak, ta dziewczyna została dzisiaj wypisana do domu
- Słucham?! Do domu? Przecież miała wyjść za 6 dni
- Lekarz stwierdził, że nie ma potrzeby dłużej jej tu trzymać
- Jak to?
- Coś nie tak?
- Nie nie, przepraszam. Ja już pójdę, dziękuję za informację - powiedziałem na do widzenia i wybiegłem ze szpitala.  Nie mogłem zrozumieć i zaakceptować tego że już wyszła. Przecież ona nie miała gdzie pójść, może być wszędzie. Wyjąłem telefon, który kupił mi Louis za pierwszą wypłatę, bo nie mogli się ze mną skontaktować i zadzwoniłem do jedynej osoby, która mogłaby mi teraz pomóc znaleźć Demi.




...................................................................................................................................................................
BEZ KOMENTARZA Z MOJEJ STRONY
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Za tydzień będę miała wolne, więc obiecuje, że rozdziały będą pojawiać się cześciej 
ZA WSZELKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 17

" Nikt nie zasługuje na twoje łzy, a ten, kto na nie zasługuje, na pewno cię do nich nie doprowadzi."
- Gabriel Garcia Marquez



* DEMI *

 Od momentu, kiedy Harry wyszedł ze szpitala, czyli po naszej nie zbyt miłej wymianie zdań, każdą minutę spędzam na rozmyślaniu i analizowaniu całego mojego życia - od momentu, kiedy zaczęłam rozumieć co się dzieje w około, aż do teraz - i mogę jednoznacznie stwierdzić, że dopiero teraz zauważam, że to wszystko było jak bańka mydlana, która pękła właśnie w tym momencie, w momencie kiedy powiedziałam DOŚĆ. 
Nie mogę powiedzieć, że całe moje życie jest złe i przez cały czas miałam tak jak teraz, nie, wcale tak nie było, miałam można powiedzieć wspaniałe dzieciństwo, chciałam być księżniczką - byłam, chciałam mieć kucyka - miałam, chciałam pojechać do Disneylandu - na następny dzień już tam byłam, miałam wszystko co chciałam, tata codziennie spełniał moje zachcianki, jedynie wyjmując kartę z portfela, wtedy myślałam, że jestem w niebie. Kiedy nie mogłam czegoś mieć, zawsze była histeria, która powodowała, że niemożliwe stawało się możliwe. Ale taki raj trwał tylko do czasu.... 
Kiedy z czasem zaczęłam dorastać i lepiej rozumieć co się wokół mnie dzieje, kształtował się mój charakter, moje własne zdanie, moje myśli, gusta, moja asertywność. Na początku, kiedy po raz pierwszy powiedziałam, że czegoś nie chcę, bądź nie zrobię, był szok, ojciec nie reagował, zawsze uważał - przejdzie jej, ale kiedy moja umiejętność mówienia NIE wzrosła, zaczął czuć się zagrożony w wyniku czego zaczął stosować inne metody, których skutki widać jak na załączonym obrazku. W momencie, kiedy pierwszy raz mnie uderzył nie wiedziałam, że to aż tak bardzo jest złe, bolało, ale nie dałam tego po sobie poznać i stwierdziłam, że nie dam mu tej satysfakcji i nadal będę stawiać na swoim, lecz kiedy uderzeń jak i siniaków na moim ciele było więcej zaczęłam się bać, a on to zauważył i postanowił wykorzystać i tak jest aż do teraz. Nie wiem co zrobię by to przerwać, ale wiem jedno - więcej do tego domu nie wrócę. 
Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi. 
- Proszę - powiedziałam otwierając oczy i powracając do rzeczywistości. Kiedy drzwi się otworzyły, a raczej uchyliły pierwsze co zauważyłam, to był wielki pluszowy misiek z wielką czerwoną kokardą.
- Mogę? - powiedział czyiś głos i pomachał łapką misia
- Ależ oczywiście - powiedziałam śmiejąc się cicho.
Na moje słowa drzwi otworzyły się szerzej i weszło trzech chłopaków i oczywiście misiek :)
Od razu ich poznałam - byli to przyjaciele Nialla. Nie przypominałam sobie ich imion, a może ja w ogóle nie wiedziałam jak mają na imię?
- Witaj - powiedział chłopak w białej koszulce.
- Cześć - odpowiedziałam
- Jestem Liam, to Zayn, a to Louis - powiedział pokazując po kolei na każdego z chłopaków, omijając oczywiście wielkiego miśka
- Miło mi was poznać, a jak ma na imię ten wielki, słodki misiek? - zapytałam śmiejąc się, bo doskonale wiedziałam, że jest tylko jedna osoba, która mogłaby się za nim ukrywać
- A jak byś chciała żebym miał na imię? - odpowiedział
- Hmmm, może Niall? Jesteś równie słodki jak on
- Ejj, skąd wiedziałaś, że to ja? - zaśmiał się Niall, posadził prezent obok mnie po czym podszedł i dał mi buziaka w policzek
- Za bardzo cię już znam blondasku - zaśmiałam się i przytuliłam do niego -Usiądźcie, prosze - chłopaki posłusznie usiedli, Niall i Louis obok mnie na łóżku, a Liam i Zayn na krzesłach.
- Wiec jak się czujesz? - zapytał Louis
- Mam połamane żebra i jestem odrobinę obolała
- A samopoczucie? - zapytał Niall, a ja wiedziałam o co dokładnie pyta
- Dzięki wam jeszcze lepsze

Czas jaki spędziłam z chłopakami na pewno wpłynął korzystnie na moje samopoczucie, zdrowie i psychikę.
Dzięki nim, chociaż na te kilka godzin przestałam myśleć o wszystkim co mnie do tej pory spotkało, przestałam się martwić i wyrzuciłam z głowy niemiłe i nieprzyjemne myśli.
Louis, który spowodował, że od śmiechu bolał mnie brzuch jak i Liam, z którym bardzo fajnie mi się rozmawiało i miałam wrażenie, że można z nim porozmawiać dosłownie o wszystkim - jednym słowem, zyskał moje zaufanie, musieli pójść do pracy, więc nas opuścili, ale zapewniali mnie, że jeszcze będę miała ich dosyć. Zayn również poszedł do domu, ponieważ musiał na jutro napisać referat, a to powodowało, że musiał zdążyć do biblioteki.
Zostałam sama z Niallem z czego powiem szczerze byłam zadowolona, a po nim było widać, że tylko na to czekał.
- Mnie się tak łatwo nie pozbędziesz, wyjdę dopiero jak sam lekarz mnie stąd wygoni - powiedział i usiadł na przeciwko mnie
- Nie mam zamiaru cię stąd wyganiać, cieszę się, że tutaj jesteś
- Cieszę się, że ty się cieszysz, a teraz powiedz mi co cię tak mocno gnębi i jakie na prawdę jest twoje samopoczucie - złapał mnie za dłoń i się uśmiechnął
- Samopoczucie? Dzięki wam jest na prawdę lepiej niż było wcześniej.
- Ale nie jest w zupełności dobrze, widzę to w twoich oczach Demi, co się stało przed tym jak wypadłaś nam na drogę? Bo nie uwierzę, że w takim stanie i takiej sukience poszłaś sobie na spacer - na jego słowa nic nie odpowiedziałam. Spuściłam wzrok i wpatrywałam się w swoje palce. Ufałam mu, był moim jedynym prawdziwym przyjacielem, lecz nie wiedziałam, czy opowiadać mu całą historię, nie chciałam obarczać go swoimi problemami. Poczułam lekkie ściśniecie dłoni, którą trzymał blondyn. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego błękitne tęczówki, w których zauważyłam to, czego nigdy nie widziałam u swoich rodziców - troskę.
Ten niebieskooki blondyn na prawdę się o mnie troszczy, chce mi pomóc i robi to bezinteresownie. Niall nic nie mówił, cierpliwie czekał aż sama się w końcu odezwę, wiedział jak dużo mi daje sama jego obecność. Spotkaliśmy się zaledwie kilka razy, ale dzięki właśnie tym kilku spotkaniom zyskałam najprawdziwszego przyjaciela, który znał mnie lepiej niż ktokolwiek inny, niż ja sama. Znał moje problemy i wszystkie najczerniejsze myśli, a mimo tego nadal był przy mnie.
- Pamiętasz jak mówiłam ci o tym facecie, którego ojciec zaprosił? - zapytałam szeptem, a po policzku
spłynęła mi łza na samo wspomnienie tego wieczoru.
- Tak, pamiętam - powiedział niepewnym głosem i jakby wiedząc, że dalsza część historii, która się dopiero zaczyna nie należy do bajek na dobranoc, przesunął się i usiadł tuż obok mnie, łapiąc mocniej za obydwie dłonie, dając mi tym samym znać, że jest przy mnie.
- On....on próbował mnie zgwałcić - powiedziałam jeszcze ciszej niż poprzednie słowa, rozpłakałam się i wtuliłam w ciepłe ciało przyjaciela. Czułam jak na moje słowa jego ciało się spina, chciał zadać jakieś pytanie, lub coś powiedzieć, ale powstrzymał się i czekał aż dalej podejmę wątek, doskonale wiedział, że to nie koniec. Zgodnie z jego przeczuciem, po tym jak odrobinę się uspokoiłam zaczęłam opowiadać ze szczegółami cały wieczór. Przez cały ten czas tkwiłam w ramionach Nialla, płacząc. Kiedy nadszedł kres historii rozpłakałam się jeszcze mocniej przypominając sobie wstrętne łapska tego człowieka na swoim ciele.
- Ciiii, już wszystko w porządku, jesteś tu ze mną, nie pozwolę by ci się coś stało. Pomogę ci, jestem przy tobie.

..........................................................................................................................................................
Bum! Oto i nowy rozdział. Przypominam, że jest to opowiadanie o Hemi! Jak na razie między nimi nic się nie dzieje, ale spokojnie już niedługo zacznie. Mam nową koncepcję na historię i zapewniam, że od początku do końcu w dalszym ciągu będzie to opowiadanie o Harry'm i Demi. Po prostu historia będzie dłuższa i nic nie dzieje się szybko, mam nadzieję, że was to nie nudzi i cierpliwie będziecie czytać dalsze rozdziały. Hemi pojawi się za ok 2 - 3 rozdziały, zapewniam, że po tym będzie się pojawiać coraz więcej :) Następny rozdział - sama nie wiem, kiedy to zależy od czasu i weny. Jak będzie duuużo komentarzy do niedzieli to istnieje możliwość, że napisze i dodam w niedzielę, ale nie gwarantuje :)
Dziękuje wam za wszystkie komentarze po poprzednim rozdziałem, a w szczególności anonimom, nie podpisali się autorzy, więc nie wiem komu dedykować, ale i tak dziękuje, Dzięki wam miałam wielkiego banana na twarzy - wszystkim dziękuje
CZYTASZ - KOMENTUJESZ
Proszę skomentuj, dla ciebie to chwila, a dla mnie wielka motywacja i lepszy dzień :)