sobota, 22 marca 2014

Rozdział 18

" Dobroć serca to język, który potrafią usłyszeć głusi i zobaczyć ślepi."
- Mark Twain         

* Niall *

 Kiedy już po wszystkim Demi uspokoiła się i usnęła, ja chwilę zaczekałem na wszelki wypadek gdyby się obudziła, a potem wyszedłem cicho zamykając za sobą drzwi od sali. Pierwszym miejscem, gdzie skierowałem swoje kroki był pokój pielęgniarek. Była godzina 7.30 PM, więc były już po swojej zmianie, a odwiedziny kończyły się o 8 PM, więc spokojnie mogłem przebywać na terenie szpitala. 
- Przepraszam, gdzie mogę znaleźć lekarza, który opiekuje się Demetrią Lovato? - zapytałem niskiej pielęgniarki, która szykowała wieczorne leki dla pacjentów
- Chodzi panu o doktora Sparksa?
- Tak
- A jest pan kimś z rodziny? 
- Jestem jej kuzynem
- Rozumiem, pokój lekarzy znajduje się piętro wyżej, zaraz przy wejściu
- Dziękuje - powiedziałem i skierowałem się w podane miejsce

Kiedy dotarłem przed drzwi zacząłem się stresować, bo tak dokładnie nie wiedziałem co mu powiem i o co zapytam, jestem przecież tylko siedemnastolatkiem, który jedynie stara się wyciągnąć przyjaciółkę z piekła. Pomimo obaw i wątpliwości zapukałem do drzwi, które po chwili otworzył jakiś siwiejący facet, który miał na oko z jakieś 56 lat.
- Słucham
- Szukam doktora Sparksa
- To ja, w jakiej sprawie mnie pan szukał?
- Nazywam się Niall Horan i jestem kuzynem Demetrii Lovato, chciałbym się czegoś dowiedzieć o jej stanie zdrowia.- nie ma to jak kłamstwo prosto w oczy
- Rozumiem, zapraszam - powiedział i wskazał ręką bym wszedł do gabinetu - Stan zdrowia Demi jest stabilny, ma jedynie połamane żebra, które dzięki jej dobremu stanu zdrowia szybko się zrosną. Nie ma powodów do niepokoju. Jedyne nad czym się zastanawiałem to siniaki na jej ciele, dziewczyna nie chce na ten temat nic mówić, skoro jesteś jej kuzynem to może wiesz skąd na jej ciele jest tak dużo fioletowych śladów? - zaczął mówić, kiedy zajęliśmy swoje miejsca
- Doktorze, Demi nie chce o tym mówić, ponieważ nie chce się przyznać jak wielką jest niezdarą. Rozumie pan? Ona dosłownie o wszystko się potyka, wali i przewraca, jest strasznie niezdarna, więc pewnie nie chce się do tego przyznać. - bałem się, czy doktorek połknie moje kolejne kłamstwo, ale okazało się, że było to niepotrzebne
- Rozumiem, dobrze, że do mnie przyszedłeś, ponieważ w takich przypadkach na ogół wzywamy policję lub inne instytucję, obawialiśmy się najgorszego, ale dzięki tobie nie będzie to konieczne.
- Mam jeszcze jedno pytanie doktorze.
- Słucham...
- Ile jeszcze Demi tutaj pozostanie?
- Ok 6 dni, nie więcej, ponieważ jak już mówiłem, nie ma potrzeby, aby ją dłużej zatrzymać
- Dziękuje za informacje
- Ja również dziękuje - uścisnąłem dłoń doktora i wyszedłem z gabinetu.

Kiedy wróciłem do domu było już ok 9, miałem jedynie nadzieję, że ani Louis ani Liam nie będą mi prawili kazań jak zawsze. Po wejściu do środka spodziewałem się wszystkiego, awantury, Liama, Louisa czekającego na mnie z wałkiem, ale nigdy bym nie pomyślał, że będzie na mnie czekał Harry, no może wcześniej tak, ale nie teraz, kiedy jesteśmy skłóceni i nie odzywamy się do siebie. 
- Cześć młody - powiedział, a mnie zamurowało, po chwili, kiedy miałem już odpowiedzieć przypomniało mi się, że się pokłóciliśmy i nie odzywam się do niego, więc przeszedłem obok niego i wszedłem do kuchni.
- Powiedziałem cześć, gdzie byłeś? - usłyszałem jego głos za sobą, więc oznaczało to, że przyszedł za mną.
- A gdzie mógłbym być? U Demi, przyjaciółki, która leży w szpitalu i potrzebuje pomocy, a której mój

przyjaciel,nie przepraszam, raczej brat nie chce zaakceptować - odpowiedziałem zaciskając zęby i
nalewając sobie wody do szklanki
- Daj spokój Niall, przepraszam, przecież wiesz, że nie cierpię kiedy się kłócimy, jesteś dla mnie jak brat, którego miałem mieć, ale zabił go cholerny świr, który wjechał prosto w samochód moich rodziców! Jesteście jedynymi osobami jakich mam, przepraszam Niall - krzyczał, a ja zauważyłem łzy w jego oczach. Wiedziałem jedno, Harry ma najbardziej wybuchowy charakter z nas wszystkich, ale wybacza najszybciej i jest najszybszą osobą, która przeprasza, a to wszystko spowodowane historią jaka zdarzyła się w przeszłości. Nienawidziłem kłócić się z chłopakami, byliśmy na dla siebie jedyną rodziną, byli dla mnie wszystkim odkąd straciłem ojca, a później matkę. Wspieramy siebie nawzajem, a nasza najdłuższa kłótnia trwała jeden dzień i to na dodatek o to kto zmywa po kolacji.
- Zapomnijmy o tym, ok? - zapytałem i podszedłem do niego
- Jestem za, Żadna dziewczyna nie jest warta byśmy się kłócili - powiedział 
- Żadna - odpowiedziałem chociaż to było kolejne kłamstwo w dniu dzisiejszym, tak na prawdę myślałem " ona jest tego warta". - Ale wiesz, że mógłbyś ją polubić?
- Taaa - przeciągnął samogłoskę i zaczął kierować się do pokoju
- Ale na prawdę, czy ja kiedykolwiek myliłem się co do kogoś? - mówiłem idąc za nim
- Kilka razy się zdarzyło, jesteś zbyt łatwowierny Niall
- No dobra, może kilka razy mi się zdarzyło polubić niewłaściwe osoby....
- ....które cię wykorzystywały, a za plecami śmiali i mieszali z błotem
- Dobra! To było kiedyś, teraz jestem co do niej pewien Harry, wiem więcej niż możesz myśleć. Jeśli chcesz mnie chronić jak na starszego brata przystało, to idź jutro ze mną do szpitala i ją poznaj
- Taaaa.... w sumie.. jak by ci to powiedzieć Niall.... ja u niej dzisiaj byłem
- Co?!
- No byłem. Swoją durną gadką spowodowałeś u mnie cholerne wyrzuty sumienia, więc poszedłem do niej
- I co?! - zapytałem podekscytowany tym, że Harry był u Demi
- Nic, wyrzuciła mnie
- Co?! - zapytałem po raz kolejny, a Harry opowiedział mi całą historię.



 * TYMCZASEM, W DOMU DEMI *

Do dużego, ciemnego i przestronnego gabinetu wchodzi kobieta. Pod oczami ma sińce, a na policzkach widoczne jeszcze ślady łez, które za wszelką cenę nie chciała pokazać mężowi, starała się zamaskować dużą ilością makijażu co tylko pogorszyło jej wygląd. Ale patrząc po raz kolejny za dosłownie pusty pokój swojej jedynaczki nie wytrzymała. Na drżących nogach, pełna obaw zeszła dół i skierowała się do gabinetu pracującego męża. Zapukała, a kiedy usłyszała donośny, męski głos zadrżała i otworzyła mahoniowe drzwi.
- Czego chcesz?! Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać! Przez tą gówniarę mam więcej roboty i straciłem klientów! - kobieta ze strachu zaczęła coraz bardziej drżeć, ale kiedy spojrzała na trzymającą w dłoniach
fotografię przedstawiającą jej córkę z przyjaciółkami, postanowiła zaryzykować kolejnym uderzeniem, teraz ona stała się ofiarą swojego męża zamiast córki. Dopiero teraz zrozumiała przez co przechodziła jej pierworodna.
- Steven.... - odezwała się cichym, ale najbardziej stanowczym głosem na jaki ją było stać
- Czego?! Streszczaj się kobieto, bo nie mam tutaj wieczności do spędzenia!
- Może jednak zaczniemy jej szukać? - spytała z nadzieją w głosie
- Kogo? Aaaa tej gówniary przez którą straciłem ponad połowę dochodów?! Ty sobie teraz ze mnie żartujesz?! Mam jej szukać? A kim ona niby jest, co?
- Twoją córką
- Moją córką? Hahahha, przestała nią być, kiedy po raz pierwszy mi się sprzeciwiła, a nienawidziłem jej już od momentu, kiedy powiedziałaś mi o ciąży, nie mam zamiaru jej szukać, bo jest dla mnie nikim. Sama wróci do domu, księżniczka nie jest taka silna za jaką się uważa, a jak wróci, sprawię jej jeszcze większe piekło niż miała do tej pory....!!!

* 3 DNI PÓŹNIEJ, DEMI *

W szpitalu spędzam już trzeci dzień. Skłamałabym, kiedy bym powiedziała, że się nudzę, właśnie wręcz przeciwnie. Dni mijają mi szybko i wcale nie nudno. Każdego dnia drzwi do mojej sali otwierają się i zamykają, zawsze ktoś u mnie jest i nie chodzi mi tutaj o doktora, czy pielęgniarki. Codziennie odwiedzają mnie przyjaciele Nialla - oczywiście, bez Harry'ego, którego nawet bym nie oczekiwała po naszej kłótni, zwłaszcza, że dobrze się nie znamy - no i oczywiście sam Niall, który przebywa tutaj chyba cały czas, a jak nie cały to znaczną większość dnia. Dzisiaj również mogę się go spodziewać, ale w dniu dzisiejszym znacznie później niż zwykle, ponieważ udało mi się go przekonać, by poszedł do szkoły. 
- Witaj Demi - usłyszałam głos doktora, kiedy moje myśli pochłonęła książka, którą podarował mi Zayn pt.
" Dziecko zwane 'niczym'".
- Dzień dobry doktorze - odpowiedziałam i odłożyłam lekturę na szafkę
- Jak się dzisiaj czujesz?
- Znacznie lepiej
- Nic cię już nie boli? 
- Nie, po ostatnich tabletkach wszystko mi przeszło
- Bardzo się cieszę, a więc w związku z tym mam dla ciebie dobre wieści
- Dobre?
- Tak, twój stan zdrowia jest bardzo dobry, żebra się goją, więc możemy już dzisiaj cię wypuścić do domu
- Na prawdę?
- Tak, pójdę teraz przygotować dla ciebie wypis, a ty możesz zacząć się szykować
- Dziękuje doktorze - lekarz się uśmiechnął i zniknął za drzwiami, a ja z wielkim uśmiechem zaczęłam szukać ubrania, które przywiózł mi Niall, ponieważ nie miałam niczego. 
Po 30 minutach do sali ponownie wszedł lekarz i przekazał mi wypis. Podziękowałam mu i chwyciłam swoją jedyną torbę. Ponura rzeczywistość dopadła mnie dopiero, kiedy wyszłam przed szpital. Zdałam sobie sprawę z tego, że przecież nie mam gdzie teraz iść. Cała radość spowodowana tym, że mogłam wreszcie opuścić szpital ulotniła się, pękła jak bańka mydlana. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam, że w niewielkim stopniu wiem, gdzie jestem. Czasami przejeżdżałam obok tego szpitala, ale żeby wiedzieć, gdzie aktualnie jestem to nie mam pojęcia. Pomimo tego wszystkiego z czego zdałam sobie sprawę ruszyłam przed siebie. Dotarłam do parku. Nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić usiadłam na jednej z ławek ustawionych blisko stawu. W tym samym momencie znów dopadł mnie realizm całej sytuacji i beznadziejność. Poczułam jak po policzkach zaczynają spływać mi łzy, ukryłam twarz w dłoniach i pozwoliłam, by z moich oczy wypłynęły łzy bezradności. Za plecami usłyszałam radosny płacz dziecka. Załzawionymi oczami odwróciłam się i ujrzałam małą dziewczynkę z tatą, który brał ją na ręce i podrzucał. Moje serce ponownie rozpadło się na kawałki. Ja nigdy nie czułam takiej radości będąc z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem. Nie pamiętam, by kiedykolwiek zabrał mnie do parku, na plac zabaw, czy do zoo. Zawsze mówił, że tak bawią się osoby z niskim statusem społecznym, a ja nie pasuję do takich dzieci. Na twarzy dziewczynki ujrzałam prześliczny, szeroki uśmiech, który pojawił się na jej twarzy, gdy tata z zaskoczenia dał jej buziaka. Mała zaśmiała się i odpowiedziała mu tym samym. Odwróciłam wzrok od radosnej scenerii, ponieważ powodowała tylko powiększenie się dziury w moim sercu. Patrzyłam w tafle wody i zastanawiałam się czy ja kiedykolwiek poczuje się kochana, czy ktoś kiedykolwiek obdaruje mnie swoją miłością, ale najbardziej zastanawiało mnie to co ja teraz zrobię, zostałam sama, nie mam się gdzie podziać....

* NIALL *

Wyszedłem ze szkoły z wielkim uśmiechem na ustach. Nawet idiotyczne docinki, które nadal wychodziły  ust tych bufonów jak to nazwał ich Harry, nie potrafiły zepsuć reszty mojego dnia. Prosto ze szkoły skierowałem się na przystanek autobusowy, by móc pojechać do szpitala i dotrzymać towarzystwa Demi. Dzisiaj tylko ja odwiedzę blondynkę, ponieważ Liam i Louis jadą do pracy, Zayn źle się czuje, a Harry to Harry. Starałem się go namówić , by odwiedził ze mną dziewczynę, ale za każdym razem odmawia i ma jakieś wymówki. Mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie dzień, że Harry przekona się co do niej i w końcu będę miał wszystkich przyjaciół razem.
Wysiadłem z autobusu, poprawiłem plecak i ruszyłem do pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi doznałem szoku. Łóżko było pościelone, a pokój był pusty. Co jest? - zadałem sobie pytanie w myślach. Odwróciłem się i poszedłem do pokoju pielęgniarek.
- Dzień dobry, przepraszam, ale mam pytanie
- Dzień dobry, słucham
- W pokoju 234 leżała taka dziewczyna, Demi Lovato, co się z nią stało? - zapytałem i czekałem w napięciu na odpowiedź
- Ah tak, ta dziewczyna została dzisiaj wypisana do domu
- Słucham?! Do domu? Przecież miała wyjść za 6 dni
- Lekarz stwierdził, że nie ma potrzeby dłużej jej tu trzymać
- Jak to?
- Coś nie tak?
- Nie nie, przepraszam. Ja już pójdę, dziękuję za informację - powiedziałem na do widzenia i wybiegłem ze szpitala.  Nie mogłem zrozumieć i zaakceptować tego że już wyszła. Przecież ona nie miała gdzie pójść, może być wszędzie. Wyjąłem telefon, który kupił mi Louis za pierwszą wypłatę, bo nie mogli się ze mną skontaktować i zadzwoniłem do jedynej osoby, która mogłaby mi teraz pomóc znaleźć Demi.




...................................................................................................................................................................
BEZ KOMENTARZA Z MOJEJ STRONY
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Za tydzień będę miała wolne, więc obiecuje, że rozdziały będą pojawiać się cześciej 
ZA WSZELKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM

11 komentarzy:

  1. Cudo!!!!!! <3 Czy ja już mówiłam ,że kocham to opowiadanie?Ciekawe do kogo zadzwonił Niall?Mam podejrzenie (i nadzieję) że po Harrego. :) Życzę weny i pozdrawiam :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny!!!!! Czemu Hazz nie chcę się do niej przekonać? No czemu? :(
    A Niall dostaję ode mnie pochwałę, bardzo pomaga Demi.
    Czekam na następny i mam nadzieję że rozdziały będą pojawiać się wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Ciekawe do kogo zadzwonił Niall i co zrobi Demi. Z niecierpliwością czekam na nexta :) Pzdr i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, cieszę się, ze Demi wróciła do zdrowia, ale co teraz z nią będzie? Czy wróci do domu? Mam nadzieje, ze Niall przekona Harrego do Demi :-) pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe gdzie Demi będzie mieszkać. Liczę na to,że pomiędzy Harry'm,a Dems relacje się jakoś poprawią :) Opłaca się nawet miesiącami czekać na rozdziały,ponieważ są świetne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie zadzwoni do Nancy(?) chyba tak sie nazywała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały rozdział:-D mam nadzieje, ze Harry przekona się do demi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mogło by być więcej Harrego i Demi oj tam ojtam i tak świętnie:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super super i jeszcze raz super Czekam na następne

    OdpowiedzUsuń