sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 2

" Prawda zawsze jest w oczach i często w głosie, ale trzeba słuchać uważnie."

* HARRY *

Dzień jak co dzień, zbliża się ku końcowi. Jest godzina 18, a my jak co dzień siedzimy i albo odrabiamy zadane nam lekcje, albo czytamy, albo się uczymy, bo co innego możemy robić? Czasami wyjdziemy pograć w nogę, ale aktualnie pada, więc nie jest to możliwe. Pozostają nam w takim razie tylko takie opcje, nie mamy telewizora ani wieży, mamy jedynie jakieś radio, które Lou kupił za swoją nędzną wypłatę, ale już się zepsuło i odbiera tylko na jednej stacji, mianowicie Radio Maryja. Wole już się uczyć.
Wszyscy przebywamy aktualnie w naszym "salonie", nie ma jedynie Louisa, bo miał coś ważnego do załatwienia. Razem z Niallem siedzimy na kanapie, Liam siedzi na fotelu z nosem w książce, a Zayn, jak to Zayn, zapadł w swoją drzemkę.
Próbuję po raz kolejny przeczytać zadany nam temat z matematyki, ale nie jestem w stanie, bo któryś już raz przeszkadza mi burczenie w brzuchu Nialla! Kiedy po raz kolejny do moich uszu charakterystyczny dźwięk wydobywający się z jego jamy brzusznej, podniosłem na niego swój wzrok i zmroziłem.
- Przepraszam - powiedział cicho
- Nie no spoko, ja też jestem głodny, ale gdybyś tak mógł odrobinę ciszej - zwróciłem się do Nialla
- Jeśli mowa o jedzeniu, to chyba w lodówce zostało trochę jogurtu - odezwał się Liam, nie podnosząc nawet swojego wzroku z nad książki
- Tak?
- Leć - powiedziałem do blondyna, w tym samym czasie w którym Horan powędrował do naszej kuchni do salonu wpadł jak z procy Tomlinson
- Mam dla nas pracę!!!!!!!!! - wydarł się pełen entuzjazmu na cały głos powodując tym samym, że nasz śpiący Malik zaliczył glebę
- Czego się drzesz jak stare prześcieradło - warknął
- Znalazłem nam robotę w następny weekend - odpowiedział podekscytowany zajmując miejsce obok mnie
- Jak? Gdzie?
- Normalnie, jako kelnerzy. Potrzebują pomocy na jakimś przyjęciu urodzinowym za tydzień i zadzwonili.
- To super, znasz więcej szczegółów? - spytał Liam odkładając książkę na stolik
- A więc tak.....

* DEMI *

- A ta? Dobrze mi w niej? - spytała chyba setny raz Margaret wynurzając się w przymierzalni.
 - Mówiłam ci, że w każdej ci dobrze - skłamała Alyson, dopiero teraz siedząc w fotelu przed przymierzalnią i czekając na dziewczyny zwróciłam uwagę na to jak one są zakłamane, kłamią, bo tak im wygodniej. Tak jak teraz, Alyson nie chce dłużej przebywać w tym sklepie i skłamała, że Margaret dobrze wygląda.
- W tamtej było ci zdecydowanie lepiej, ta cię pogrubia - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a reszta gdyby mogła zabiłaby mnie wzrokiem.
- Wiesz co Demi? Masz rację, biorę ją, dzięki - przytuliła mnie i zniknęła w przymierzalni.

****
- Masz już wszystko przygotowane?
- Tak, zostały mi tylko buty i pójście z rodzicami po prezenty.
- A jakie chcesz?
- No jak to jakie? To oczywiste, że nowy samochód, może jakiś zegarek, o!, albo naszyjnik, muszę jeszcze pomyśleć - wiecie jak się właśnie czuje przysłuchując się tej- mówiącej o niczym- rozmowie? Jak widz, który ogląda jakiś reality show. Na prawdę. Z dnia na dzień utwierdzam się w przekonaniu, że tutaj nie pasuje. Co prawda, gdy są moje urodziny rodzice również pytają co bym chciała i wysyłają po to Marka, ale w sumie, nigdy nie byłam zadowolona z tych prezentów. Bardziej doceniałabym to, gdyby razem ze mną byli w tym wyjątkowym dla mnie dniu. Nigdy ich wtedy nie ma, jestem tylko ja, Nancy i Mark. Każdego roku jest tak samo, jestem ja, drogie prezenty, niby przyjaciele i moje pełne złości i rozżalenia serce.
- A ty co byś wybrała Demi? - głos Margaret wyrwał mnie z zamyślenia
- Słucham?
- Pytam się co być wybrała? Torebkę od Gucciego czy jakieś nowe szpilki?
- Masz całą jedną garderobę szpilek
- No to co? Kolejna nie zaszkodzi, prawda?
- Ale przecież większości z nich nie miałaś na nogach
- Aaaaaa, to dlatego są za małe..... - kolejny dowód na to, że tu nie pasuje.

* Tydzień póżniej *

Właśnie stoję przed lustrem w sypialni i dokonuje ostatnich poprawek przy moim stroju. Mam zakładać
kolczyki, kiedy słyszę pukanie do drzwi.
- Proszę
- Demi, za 15 minut zaczyna się przyjęcie - w pokoju pojawia się postać Nancy
- Już schodzę, dziękuje - odpowiadam, a drzwi się zamykają.
Wkładam na nogi szpilki, biorę torebkę i wychodzę z pokoju. Nareszcie spędzę noc poza domem.
- Tylko masz czas do północy i nie zabrudź tej sukienki! Wydaliśmy na nią całą moją wypłatę - słyszę surowy i znienawidzony przeze mnie głos ojca. Całą wypłatę? Czyli równo 40 tysięcy, a czy ja ją chciałam? Nie, to oni mi ją kupili.
- Tak jest tato - odpowiadam i wychodzę z domu.
***

Po ok. 10 minutach jestem już pod posiadłością Margaret z której już dobiegają pierwsze nuty muzyki.
- Baw się dobrze, zadzwoń, a przyjadę
- Dziękuje Mark
W środku jest już pełno zaproszonych gości, gdzieniegdzie widzę kelnerów w drinkami na tacach. Wzrokiem szukam jubilatki, bym mogła wręczyć jej prezent, lecz nie mogę jej znaleźć. Odkładam go więc, na specjalny stół.
- Demi! - odwracam się i widzę chłopaka z 2 klasy, którego imienia nie znam, ale grunt, że on zna mnie. Przecież jesteś jedną z najbardziej popularnych dziewczyn w szkole, trudno żeby cię nie nie znał - odzywa się głosik w mojej głowie.
- Cześć - odpowiadam z uśmiechem, a co  mi tam, muszę się tylko rozluźnić, jest weekend i zabawa.
- Jak się bawisz? - pyta, a ja czuję od niego sporą dawkę alkoholu
- W zasadzie to dopiero przyszłam
- Dopiero? Więc musisz się dać porwać muzyce, ale najpierw się napij. - sięga po drinka na tacy kelnera obok nas. Mulat z kruczoczarnymi włosami postawionymi do góry obniża tacę w dół, bym mogła wziąć z niej potrzebny napój. Uśmiecha się do mnie na co ja również się uśmiecham i odchodzi, a ja zostaje porwana do tańca.
Po sporej dawce tańca dochodzę do wniosku, że jest mi za gorąco i kieruję się w stronę tarasu, lecz nie jest mi dane dojść do niego szczęśliwie.

* HARRY *

- Idź tam gdzie tańczą, jestem pewien, że są spragnieni i chcą się napić - zgodnie z poleceniem Louisa kieruję się w stronę miejsca, które dzisiaj zapewne służy za parkiet. Na samym początku podobała mi się wiadomość o tym, że Lou znalazł nam robotę, ale kiedy dowiedziałem się, że to imreza jednego z tych bogatych dzieciaków, to miałem ochotę rzucić to w cholerę. Jeszcze na dodatek jubilatką okazała się jedna z tych gwiazdeczek, które rządzą tamtą szkołą i są nadęte jak dynie na Halloween. Obiecałem sobie, że nigdy w życiu nie będę miał do czynienia z takimi osobami, a tu proszę. Jestem na przyjęciu i na dodatek usługuje tym snobom. Gorzej byś nie może. Chyba jednak tak... - odzywa się moje drugie ja.
Przechodząc obok drzwi do tarasu wydawało mi się, że słyszę swoje imię, więc odwracam głowę, lecz po chwili dochodzi do mnie, że był  to zły pomysł. Wpadam na blondynkę, a całe wino z kieliszków ląduje na jej jasnej sukience.

............................................................................................................................................................
Hej! Jak wam się podoba? Jak myślicie, jak zachowa się Demi? Rozdział wyszedł taki sobie, miałam w głowie go ułożonego i bardzo mi się podobał, a wyszedł do kitu, no ale pozostawiam opinię wam. Proszę komentujcie, nawet nie wiecie ile znaczą dla mnie wasze komentarze i jaką są motywacją. Dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. Za wszelkie błędy przepraszam.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ


12 komentarzy:

  1. Naprawdę fajny rozdział :D Ciekawe co zrobi Demi... Czekam na nexta!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne, mega i bardzo suuuuper! Jak najszybciej dodaj następny!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział jestem ciekawa jak zachowa się Demi.
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodaj kolejny *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy. Czekam z niecierpliwością na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny ! ; *
    Założę się, że w next'cie będzie akcja z ojcem Demi. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału....

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ;) Jestem ciekawa jak zachowa się Demi xD Czekam na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że dopiero teraz, ale mam taki zapieprz w szkole i aktualnie choruję, więc niezbyt przyjemnie. Co prawda, przeczytałam od razu, ale nie miałam nawet siły skomentować.
    Rozdział jest świetny i bardzo mi się podoba :)
    Ech, współczuję chłopakom. Zwłaszcza Niallowi, skoro jest najmłodszy :( Serce mi się kraja jak to czytam, a jednocześnie podziwiam ich i dopinguję, aby nadal byli wytrwali.
    Część z Demi była dość interesująca patrząc na to jak świetnie potrafi grać i ukrywać prawdziwą siebie przy swoich "przyjaciółkach".
    Kolejno... Serio ta sukienka tyle kosztowała? Jak dla mnie to naprawdę wielka przesada, ale cóż... Rozumiem, że ojciec chce dla niej wszystkiego co "najlepsze". No i w końcu ta impreza z udziałem chłopaków.
    Szkoda, że Harry myśli o tych wszystkich ludziach tak, a nie inaczej. Jasne, pewnie w większości ma rację, ale nie można też wszystkich wrzucać do jednego worka, bo zdarzają się wyjątki, np. Demi. Przynajmniej tak myślę.
    Coś czuję, że w następnym rozdziale będzie naprawdę niezła akcja z ojcem Demi. No i ciekawe, jak się zachowa w tym wszystkim Demi i Harry.
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że nie długo się pojawi! :)
    Jeszcze raz przepraszam za swoją nieobecność! :* :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. super rozdział czkam z niecierpliwością na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Scenka ze spadającym z łóżka Malika mnie rozśmieszyła :D
    Rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń