piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 8

„ Kamienie i kije mogą zgruchotać kości, lecz słowa i wyzwiska mogą doprowadzić do
 samobójstwa”*


* HARRY *

To dzisiaj, to ten dzień. Pierwszy dzień w szkole. Może właśnie na waszej twarzy pojawia się wyraz 
zaskoczenia i wcale się nie dziwię, ponieważ doskonale wiecie, że pierwszy września już dawno za nami. 
Mówiąc pierwszy dzień w szkole nie mam na myśli takiego zwykłego pierwszego dnia jak wtedy kiedy 
wypada 1 września, mówiąc te słowa mam na myśli pierwszy dzień w nowej szkole. W dniu dzisiejszym
 rozpoczynam nowy, kolejny etap w swoim życiu i jestem pewien, że nie będzie on łatwy. 
Od dzisiaj uczęszczamy do jednej z najbardziej popularnej i renomowanej szkoły dla dzieciaków z bogatych
 rodzin w Londynie. Pewnie jesteście ciekawi dlaczego takie osoby jak my, które są biedne jak myszy
 kościelne i czasami nawet zdarza się, że nie mają co zjeść, będą chodzić do takiej szkoły, ale ja sam nie
 potrafię znaleźć na to odpowiedzi. Po przeczytaniu listu przez Liama, siedzieliśmy dobre kilka godzin w kuchni
 i zastanawialiśmy się nad odpowiedzią na to pytanie, ale jej nie uzyskaliśmy. Wieczorem przyszedł specjalny
 kurier, który przyniósł nam nasze nowe, obowiązkowe mundurki. Na sam ich widok mam ochotę zwrócić 
moje śniadanie, czyli płatki z mlekiem. Owszem, moja szkoła się spaliła, nie mam gdzie się uczyć, nie mam 
za co żyć, za co jeść, nie mam rodziny, ale mam 4 wspaniałych przyjaciół i to mi wystarcza, by przeżyć, a 
 mundurku nigdy nie założę.  Tak byłem konsekwentny swojej decyzji, że właśnie teraz stoję przed budynkiem 
szkoły w tym idiotycznym mundurku i tworzę w moich myślach i
głowie mur, który ochroni mnie przed licznymi wyzwiskami. Ja, Liam, Louis i Zayn jesteśmy do tego przyzwyczajeni, bardziej boimy się o Nialla, ponieważ jest z nas najbardziej wrażliwy i każde słowo może go zranić.
Kiedy ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych od razu do moich uszu dotarły przykre słowa.
„ O patrzcie!!! Przywieźli nam darmową rozrywkę!”, „ Pomyliliście kierunki!! Cyrk, zoo i szpital psychiatryczny są w tamtą stronę!!”, „ Tatuś w końcu załatwił mi nowego służącego, ten blondyn będzie czyścił moje buty”, „ Psom i hołocie wstęp
 wzbroniony!!”, „ Do domu kundle!!!”, „ Do czego to doszło, żeby biedaków wpuszczać za mur naszej szkoły”
, „ Myślą, że jak założą mundurki to będą wyglądać chociaż w 1% tak samo jak my!! Pomyliliście się, hołota
 i biedaki nigdy się nie zmienią!!” 
Na trawniku przed budynkiem szkolnym do, którego zmierzamy stoi pełno zadufanych w sobie
 lalusiów i gwiazdeczek, które nie znają umiaru z makijażem. Od razu można stwierdzić, że myślą tylko o sobie, o
 pieniądzach i tym jak nas wykorzystać i zmieszać z błotem. A swoimi słowami potwierdzają tylko moja tezę.
 Kiedy w końcu dotarliśmy do drzwi, otworzyliśmy je i weszliśmy do środka, czułem jak cała odwaga ze mnie
 znika, byłem może i doświadczony przez życie przez co i silny psychicznie, ale czułem, że jeśli przeżyję tutaj
 więcej niż dwa dni to serio trafię do szpitala psychiatrycznego. Rozmowy wszystkim ucichły, jak za
 machnięciem czarodziejskiej różdżki, a oczy wszystkich były zwrócone w naszą stronę. Obróciłem się i
 spojrzałem na chłopaków, ale oni tak samo jak ja mieli nogi przyczepione do podłogi. 
Naszym pierwszym celem był sekretariat i odebranie z niego planu lekcji, numeru i kodu szafki itd. Oczywiście
 jak na „nowych” nie wiedzieliśmy gdzie jest sekretariat, zwłaszcza, że ta szkoła była tak ogromna, że łatwo
 można było się w niej zgubić. Mieliśmy dwie opcje: 1) Albo zapytać kogoś i narazić się na wyśmianie 
i kompletną zniewagę, albo 2) spróbować zrobić to samemu i narazić się tutaj na zaginięcie w tej szkole. 
Jednomyślnie wybraliśmy drugą opcje. 
Nie byliśmy tchórzami, jak większość z was może w tym momencie pomyśleć. Dowodzi to chociażby to,
 że w ogólę tutaj jesteśmy. Bardziej rozchodzi nam się o to, by nie potrzebnie nie narażać się na zniewagi 
czy obelgi i spróbować być niewidzialnymi. W takiej szkole tylko takie rozwiązanie wydaje się
 najrozsądniejsze, lecz anonimowość i niewidzialność nie wchodzi tym razem w grę, ponieważ nawet jeśli
 mamy na sobie te idiotyczne mundurki ( które noszą tylko chłopaki) , to i tak się wyróżniamy.  Ruszyliśmy
 przed siebie w poszukiwaniu sekretariatu z doskonałą świadomością, że każdy nasz ruch jest obserwowany,
 lecz mimo tego zaczynałem się rozluźniać. Pierwsze wejście mamy za sobą, a mój mur zadziałał. 

Kiedy już każdy z nas odebrał plan lekcji i kody do naszych szafek ( z czego każda był gdzie indziej ) ruszyliśmy w ich stronę. Okazało się, że moja szafka jest niedaleko Zayna, ale to nie jest dziwne, ponieważ chodzimy razem do jednej klasy. Liam chodzi do przeciwległej – SAM, tak jak i Niall, a Louis trafił do klasy maturalnej oczywiście –wkońcu ma już 20 lat. ( PS. W opowiadaniu, w szkole, do której będą teraz chodzić chłopaki, uczęszcza się do 20 roku życia – wymyślone oczywiście przeze mnie ).
Po wsparciu Nialla i wymianie pozytywnych myśli,  rozdzieliśmy się z chłopakami i  ruszyłem razem z Zanem do naszych szafek. Kiedy wyszliśmy zza rogu, nagle poczułem jak na coś, a raczej na kogoś wpadam. 
Tajemnicza osoba odbiła się ode mnie i upadła na podłogę, w wyniku czego jej książka poleciała po korytarzu.

* DEMI *

Poczułam uderzenie, ból głowy i nagle znalazłam się na błyszczącym parkiecie w korytarzu. 
- Au! 
- Nic ci nie jest?! Przepraszam, powinienem bardziej uważać – usłyszałam pytanie i słowo, które w tej szkole
 chyba nigdy nie zostało wypowiedziane. Podniosłam głowę i ujrzałam zielone tęczówki, które wpatrywały się
 we mnie z troską i mogę sobię dać ręce uciąć, że już gdzie je widziałam. 
- Nie, nic mi nie jest – odpowiedziałam i próbowałam wstać, lecz pomimo prób, nie mogłam tego dokonać.
 Chłopak widząc, moje starania, podał mi rękę, którą ujęłam i pomógł mi wstać.
  – Dziękuje
- Twoja książka – usłyszałam drugi głos i spojrzałam na mulata, który trzymał moją książkę od francuskiego 
 na który już jestem duuuużo spóżniona
- Dziękuje jeszcze raz, jesteście tu nowi? – spytałam kompletnie nie wiedząc dlaczego
- Aż tak to widać? – spytał mulat
- Odrobinkę – odpowiedziałam pokazując palcami i delikatnie się uśmiechając – Szukacie jakiejś Sali?
- W zasadzie to tak, sala 212
- To sala od matematyki, musicie iść na drugie piętro, kiedy wejdziecie to skręćcie zaraz w lewo, a ja już
 muszę lecieć, miłego pierwszego dnia!! – krzyknęłam, uśmiechnęła się do nich i jak najszybciej pobiegłam
 do Sali

* HARRY *


Te brązowe tęczówki, blond włosy i uroczy uśmiech. Kiedy dotarliśmy na lekcję i w końcu zajęliśmy swoje miejsca, nie potrafiłem wyzbyć się jej twarzy i uśmiechu z głowy. To był drugi raz, kiedy na nią wpadłem, drugi raz, kiedy
zamieniliśmy ze sobą kilka słów i drugi raz kiedy ją przepraszałem. A skoro o tym mowa: PO CHOLERE JA TO ZROBIŁEM?! PO CHOLERE JĄ PRZEPRASZAŁEM?!
Może i jest ładna, miła, ale nadal należy do tych bogatych idiotek, które potrafią tylko myśleć o tym, czy dobrze wyglądają i co chwila wyjmują lusterko, by to sprawdzić. Nie dam jej się omamić! Należy do nich!! Wcale nie jest inna, jest taka sama jak oni. Może stosuje inną taktykę,
ale jest identyczna. 
Rozejrzałem się po sali i z ulgą mogłem stwierdzić, że z wyjątkiem jednego pedała to wszyscy są skupieni na
 słowach pani profesor. Postanowiłem przestać myśleć o naszej gwiazdeczce i w końcu skupić się na lekcji. 
                       ***

Kiedy zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję, zauważyłem, że pod salą, w której miały odbyć się nasze zajęcia,
 jest zdecydowanie więcej uczniów niż było na pierwszej lekcji.
- Zayn, wiesz może o co tutaj chodzi? - spytałem mulata pokazując na dość liczną grupę
- Nie mam zielonego pojęcia, ale nabieram coraz większego przekonania, że ta szkoła jest chora, i mam
 dość tego mundurku! 
- Moi drodzy, proszę wejdźcie do sali i zajmijcie miejsca, zaraz włączę film - powiedziała jedna z
 profesorek i otworzyła salę. Zgodnie z jej słowami wszyscy zaczęliśmy wchodzić do środka, oczywiście
 to byłby cud,
 gdyby obyło się bez jakiś durnych uwag, obelg, czy popychania. Usiedliśmy z Zaynem w przed ostatniej
 ławce i próbowaliśmy skupić się na naszej rozmowie, by zignorować idiotów, którzy nas otaczają. 
Pani Profesor weszła do sali i zaczęła uruchamiać dvd, czekając przy tym jeszcze kilka minut na spóźnialskich
 Po chwili usłyszałem radosny śmiech i do sali weszła nasza gwiazdeczka razem ze świtą i ty durnym pedałem.
Blondynka rozejrzała się po sali i na moment nasz wzrok się spotkał, dziewczyna uśmiechnęła się lekko i
 zaczęła iść za resztą do ostatniej ławki, która była połączona z innymi. Zdziwiła mnie po raz kolejny,
 ponieważ jej uśmiech nie był ani wredny ani sarkastyczny, on był miły i serdeczny. I masz kolejny
 dowód na to, że dziewczyna jest inna od pozostałych - powiedział mój głosik w głowie, ale ja się 
z nim nie zgadzałem. To nie jest żaden dowód, ona po prostu stosuje taktykę dwulicowości. Najpierw jest miła
 i zdobywa twoje zaufanie, a potem zamienia się w krwiożerczą bestię, która zrówna się z ziemią. 
Profesorka włączyła film, a w sali zapanował półmrok i cisza przerywana pojedynczym śmiechem z
 ostatniej ławki. Kiedy w końcu udało mi się skupić na filmie, poczułem jak coś mokrego i klejącego
 spływa z mojej głowy i moczy cały mój strój. 
- Należało ci się śmieciu!!


...............................................................................................................................................................
* Cytat zaczerpnięty z książki "Bądź swoją siłą przez 365 dni w roku" - Demi Lovato, 
A więc HEJ! Jak tam mijają wam dni wolne? Przedstawiam wam kolejny rozdział, który pisałam w nocy :)
 Mam nadzieję, że się wam podoba. Kolejny prawdopodobnie jutro, albo w poniedziałek, ale nie gwarantuję.
Pozdrawiam i za wszelkie błędy przepraszam
CZYTASZ = KOMENTUJESZ , Proszę, to wiele dla mnie znaczy :)

12 komentarzy:

  1. Jeju genialny rozdział, zresztą jak zwykle. :-D mam nadzieje, ze Demi uda się dogadać z chłopakami i szybkosie zaprzyjaźnia :-) .
    PS baaaaaaaaaardzo się uciesze jak dodasz jutro

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba jest moje ulubione opowiadanie. Nie, nie chyba, ale zdecydowanie! I zastanawiam się też, czy kiedyś Harry zmądrzeje i pomyśli, że Demi może być inna. Niedawno kupiłam "Bądź swoją przez 365 dni w roku" I też dlatego jestem oczarowana tym rozdziałem. Jest naprawdę cudowny, nie wierzę tylko jak można być tak wrednym dla innych jakimi okazali się uczniowie z nowej szkoły do , której uczęszczają Harry, Niall,Zayn,Liam,Louis. Cieszy mnie jednak postawa Demi. Jestem zadowolona z rozdziału, i nie wiem już jak wyrazić te emocje. Naprawdę świetnie piszesz! Oby ci tak dalej szło!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnee,kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  4. po prostu genialne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedno z moich ulubionych opowiadań! Cieszę się, że tak szybko dodajesz rozdziały i to takie cudowne ;) weny życzę i oczywiście czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnią ! Świetny rozdział ! Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny! Świetnie piszesz. Tak bardzo wczuwasz się w uczucia bohaterów i ich przemyślenia... Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Życzę weny i do następnego.
    Joasia

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział czekam na next :) fajnie by było gdybyś dodała jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niech Harry przekona się trochę do Demi , chociaż trochę :)
    Rozdział świetny czekam na następny z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział świetny ;) Czekam na następny :p

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham i mam pytanie czy tylko mi przycięło kilka słów??? @kika1263

    OdpowiedzUsuń